niedziela, 30 czerwca 2024

Memorial Weekend 2024: Benham Falls

Benham Falls to wodospad, którego nie mieliśmy w planach podczas wyjazdu na długi weekend końcem maja. Ponieważ jednak na miejscu okazało się, że śnieg wykluczył nam kilka miejsc, zastąpiliśmy je wycieczką do tego właśnie wodospadu, kilka kilometrów od Lava Butte, stożka wulkanicznego, na który wjechaliśmy z samego rana.

Mimo wczesnej pory na miejscu było tłoczno — jak to w długi weekend. Dodatkowo w to miejsce można dojechać ścieżką rowerową z pobliskiej turystycznej weekendowo-wakacyjnej miejscowości Sunriver, więc było i sporo rowerzystów. Rowerzyści, zaprawieni piechurzy, spacerowicze, rodziny z małymi dziećmi — wszystkim dane było nacieszyć się pięknem tego miejsca. Nam też! Nawet udało nam się znaleźć miejsce do zaparkowania, choć nie na parkingu, ale na poboczu drogi dojazdowej tyle, że dość blisko miejsca, z którego wyrusza szlak — akurat ktoś odjechał. 

Wybraliśmy krótszą wersję tylko do tego jednego wodospadu, ale można iść dalej, dużo dalej więc może kiedyś.... 


Wodospad Benham Falls nie należy do tych wysokich (7.6 m), ale za to szerokich (12 m). Rzeka zatacza tutaj łuk w miejscu spadku terenu i woda nieźle się kotłuje. Zdjęcia nie oddają ogromu i potęgi tego miejsca. 

A kilkadziesiąt metrów dalej, na bardziej płaskim terenie, rzeka leniwie płynie spokojnie szerokim korytem. Kontrast niesamowity.



piątek, 28 czerwca 2024

Biała Helena dla maleńkiej Miny

W dalszym kręgu znajomych urodziła się niedawno dziewczynka. 
Kiedy zobaczyłam dwutygodniową Wilhelminę, poczułam nieodpartą ochotę wydziergania dla niej sweterka. Po prostu musiałam! 


Ponieważ dziewczynka maleńka, wystarczyło białej włóczki pozostałej po jakimś innym projekcie. Nawet nie wiem jakiej, tyle tylko, że akryl więc można bez problemu wrzucić do pralki. Wzór darmowy, Helena, korzystałam już z niego w przeszłości. Guzików białych nie miałam, ale te jasnobrązowe też dobrze wyglądają. 

Ponieważ rodzinę tę widuję sporadycznie, czasu nie było wiele na zrobienie sweterka dla małej Miny. Zdjęcie robiłam w ostatniej chwili z moim starym misiakiem w roli modela. Zaraz potem sweterek powędrował do małej Miny.

Sweterek zgłaszam do dwóch zabaw.

Pierwsza to zabawa u Renaty, Coś prostego – w czerwcu motyw przewodni to świat bajek, albo coś dla dzieci.



Druga zabawa to Rękodzieło i przysłowia albo... 2 u Splocika. 


W czerwcu Splocik podała cytat i przysłowie:

Przysłowie: Kto umie wygrać sam ze sobą, nie zginie nigdy.

Cytat: „Dziecko może nauczyć dorosłych trzech rzeczy: cieszyć się bez powodu, być ciągle czymś zajętym i domagać się ze wszystkich sił, tego, czego się pragnie.” - Paulo Coelho

Moje wewnętrzne dziecko wynajduje sobie wiecznie jakieś zajęcia (takie jak robienie na drutach) i do tego cieszy się podczas ich wykonywania niezmiernie – choć znam osoby, które nie potrafiłyby się dopatrzyć powodów do radości w tej sytuacji. Domagam się z całych sił, by Splocik zaliczyła mi to wyzwanie – bardzo tego pragnę!

sobota, 22 czerwca 2024

Zawody pływackie, ból gardła, i sesja u fotografa

W ostatnim dniu szkoły Emilii, czyli tydzień po ukończeniu liceum przez Krzyśka, od piątku do niedzieli, trzy miejscowe kluby pływackie gościły zawody Mike Morris Meet — na lokalnym odkrytym basenie.

Ponieważ jestem zobowiązana do odpracowania na rzecz klubu 20 godzin rocznie, a pracy przy takich zawodach jest sporo, cały weekend spędziłam na basenie, choć nie w wodzie. I byłoby fajnie, gdyby nie to, że w piątek wstałam z potwornym bólem gardła, a weekend nie należał do najcieplejszych. W niedzielę włożyłam zimową kurtkę i dopiero w godzinach popołudniowych ją ściągnęłam. Nie mogłam dopingować ani swoich dzieci, ani innych klubowiczów — byłam w stanie wychrypieć co nieco ledwie słyszalnym skrzekiem.


Mimo złego samopoczucia czas spędziłam miło i owocnie. Odpracowałam brakujące 18 godzin, choć trochę pomógł Krzysiek, kiedy już był po swoich konkurencjach. 

W tym roku Krzyśkowi poszło dość dobrze i zdobył sporo punktów dla klubu, mimo że wyniki miał gorsze niż kilka miesięcy temu, ale wiadomo, zajęty był nauką i opuścił sporo treningów. Teraz nadrabia — biega na basen codziennie. 

Emilii poszło tak średnio, ale Emilia jest w takim okresie, że na siłę chce udowodnić, że jej na niczym nie zależy. No i podobno w tym akurat basenie jest za ciepła woda i jej się źle tam pływa. Dla mnie nie ma większego znaczenia czy dziecko bije rekordy i zdobywa medale, czy nie, ważniejszy jest aspekt zdrowotny związany z pływaniem. Ale raz czy dwa razy do roku dobrze, żeby wzięła udział w zawodach z różnych innych powodów.

*               *               *

Pięć lat minęło od naszej ostatniej rodzinnej sesji u fotografa w 2019 roku. Zabierałam się za ustalenie terminu jak sójka za morze. Miała być sesja z okazji moich pięćdziesiątych urodzin w zeszłym roku, miała być z okazji osiemnastki Krzyśka, aż w końcu zmobilizowałam się, ustaliłam termin i wczoraj wybraliśmy się do studia. 

Do oprawienia w ramki wybrałam zdjęcie, na którym jesteśmy ustawieni tak samo jak pięć lat temu, nawet napis jest taki sam.

2024

Dla porównania - zdjęcie sprzed pięciu lat.

2019

Dzieci wyrosły, ja przytyłam - taka kolej rzeczy!



Mieliśmy dwa zestawy ubrań, odświętne, i takie codzienne. 
Te codzienne to pomysł z ostatniej chwili, kiedy już niemal wychodziliśmy z domu, kiedy to pomyślałam, że fajnie będzie jak założymy szare koszulki. 

A potem okazało się, że w tych zwykłych, już nieco schodzonych ubraniach wyszliśmy na zdjęciach lepiej, ładniej. 

Dużo pięknych zdjęć, jestem bardzo zadowolona. 



środa, 19 czerwca 2024

12 lat

Wczoraj Emilia skończyła 12 lat. 


Tort wybrała sobie sama — miał być tiramisu, ale w cukierni stwierdziła, że jednak czekoladowy z nadzieniem orzechowym. Na śniadania zjadła lody, jeszcze w łóżku, ale w dniu urodzin wolno. 


Imprezy urodzinowej nie było, bo córcia ostatnio coś przeskrobała. Nie chcę podawać szczegółów, ale narozrabiała na tyle, że nawet ona sama wie, że odwołanie przyjęcia urodzinowego dla koleżanek to w sumie niewielka kara. Kłopoty z Emilią dość typowe dla tego wieku — gimbaza — jak oświecił mnie kuzyn. Huśtawka hormonalna nie do opanowania. Tyle dobrze, że z nauką nie ma żadnego problemu i pierwszy rok gimnazjum ukończyła z samymi najwyższymi ocenami, mimo że sporo opuściła, bo dużo chorowała w tym roku.

Prawie zapomnieliśmy o odnotowaniu wzrostu na framudze drzwi do kuchni. 
Już wieczorem, a nie z samego rana jak zazwyczaj, zmierzyłam Emilię, postawiłam kreskę i okazało się, że przerosła brata. Krzysiek w dniu dwunastych urodzin był kilka milimetrów (4-6) niższy. Emilia niemal pękła z dumy!

niedziela, 16 czerwca 2024

Absolwent Liceum


W piątek 7 czerwca Krzysio otrzymał dyplom ukończenia nauki w liceum. Wieczorem, przy wspaniałej pogodzie, miała miejsce uroczysta ceremonia na szkolnym stadionie. Z iście amerykańskim rozmachem! Wszyscy uczniowie ubrani w alby w kolorze szkoły, birety z chwostem, stuły z rokiem ukończenia nauki w liceum, oraz sznury w różnych kolorach, medale, i inne wyróżnienia. Birety można sobie było ozdobić jak kto chciał. Niektóre były szalenie bogato udekorowane, inne nieco subtelniej.


Każdy sznur, kolor lub kombinacja, oznacza osiągnięcie w innej dziedzinie. 


Syn trochę ich uzbierał, do tego dorzucił jeszcze garść medali i kilka przypinek i dumnie wmaszerował na stadion przy dźwiękach muzyki w wykonaniu szkolnej orkiestry.


Wzruszyłam się ogromnie, ale nie ja jedna ocierałam łzy. Chwilę potrwało, zanim 350 jeszcze abiturientów usadowiło się na krzesełkach ustawionych na środku boiska. Rodziny miały więc chwilę na opanowanie emocji. 

Potem były przemówienia, występy, wręczenie dyplomów ukończenia liceum aż nadeszła chwila, kiedy dyrektor liceum nakazał przestawienie chwosta z prawej strony biretu na lewą, i prawem nadanym przez stosowne instytucje nadał zgromadzonej grupie miano absolwentów. I czapki pofrunęły w górę, dokładnie tak jak wcześniej widziałam to na filmach.


Publiczność opuściła widownię, zmieszała się z absolwentami, zapanował radosny harmider. Gratulacjom i uściskom nie było końca. Cudem jakimś nie pogubiliśmy się wszyscy. Znikaliśmy sobie z pola widzenia, by za jakiś czas znowu na siebie natrafić. Trochę się bałam, że zgubi nam się w tym zamieszaniu Emilia, ale nic takiego się nie wydarzyło. 

Nastąpiła cała seria zdjęć — z kolegami, koleżankami, w większych grupach, mniejszych, z koordynatorem matury międzynarodowej. Udało mi się załapać na kilka fotek z synem, a potem pozwoliłam mu się nacieszyć chwilą w gronie kolegów, a my z Emilią pojechałyśmy do domu.



Następnego dnia zaczęły się zwyczajowe przyjęcia z okazji ukończenia liceum. W sobotę Krzysiek zaliczył chyba cztery, a potem jeszcze wyjście do kina z koleżeństwem. 

Ponieważ w sobotę Emilia miała popis, ja urządziłam synowi przyjęcie w niedzielę. Pogoda była ładna, więc imprezowaliśmy w ogródku. Dobrze, bo przewinęło się 40-50 osób i ciężko by było pomieścić się w domu. 

Pojawili się koledzy (i koleżanki) ze szkoły, koleżeństwo z klubu pływackiego (niektórzy z rodzicami), trenerzy, trochę polskich znajomych, kilka osób z kościoła, moja koleżanka z pracy, a nawet mój szef, który swoim pojawieniem sprawił ogromną niespodziankę Krzyśkowi. (Byłam w czwartym miesiącu ciąży, kiedy zostałam zaproszona na rozmowę o pracę. Wówczas wybrałam inną propozycję, ale kiedy Krzyś miał 8 miesięcy, zaczęłam pracować w niepełnym wymiarze w firmie, w której nadal pracuję. Od 17 lat mam tego samego szefa —obecnie właściciel firmy). 

Nikt poza nami nie znał uprzednio wszystkich zgromadzonych, ale nikomu to nie przeszkadzało, wszyscy dość dobrze się bawili i szybko znaleźli wspólny język.

Osoby, które nie mogły pojawić się osobiście, obdarowały Krzyśka okolicznościowymi kartkami z gratulacjami. 

Trochę potrwało, zanim ochłonęliśmy z tych emocji, szybciej poszło z posprzątaniem po imprezie.

Od jutra Krzysiek pracuje jako ratownik na basenie aż do wyjazdu na studia (w sierpniu).

środa, 12 czerwca 2024

Popis Wiosenny

W sobotę rano nie dane nam było się wyspać ponieważ o dziesiątej rozpoczynał się popis uczniów CMI (Community Music Institute) - to tam od stycznia Emilia uczęszczała na lekcje nauki gry na pianinie. Popis zakończył semestr wiosenny. Emilia zagrała tym razem tylko jeden utwór, To A Wild Rose (kompozytor Edward MacDowell).


Pisałam o tym ale przypomnę, że lekcje w CMI Emilia pobiera w czasie nieobecności swojej nauczycielki, pani Grace, która do końca lipca przebywa poza Stanami Zjednoczonymi, koncertując, podróżując, odwiedzając rodzinę. Od września Emilia wraca na lekcje do pani Grace ale trzeba było coś zorganizować na miesiące letnie, żeby dziecko nie zapomniało wszystkiego, czego się dotychczas nauczyło. Instruktorka, z którą Emilia miała zajęcia od stycznia stwierdziła, że musi się skoncentrować na doktoracie i zrezygnowała z zajęć dydaktycznych. Na szczęście inna instruktorka z CMI uczy latem i była obecna na popisie, więc Emilia mogła ją sobie obejrzeć - dziecko stwierdziło, że może być. Jeszcze dwóch innych instruktorów prowadzi latem zajęcia ale nie spodobali się Emilii.

sobota, 8 czerwca 2024

Memorial Weekend 2024: Lava Butte

5020 stóp = 1530 metrów

Wstaliśmy dość wcześnie, głównie dlatego, że śniadanie w hotelu serwują do dziewiątej, a tuż przed zamknięciem stołówki jest największy tłok, ale tak naprawdę chcieliśmy być na miejscu wcześnie, żeby załapać się na wjazd na górę. Dojazd zajął nam 20 minut, dotarliśmy na miejsce jeszcze przed otwarciem, choć nie byliśmy pierwsi – ktoś inny pojawił się pod drzwiami jeszcze wcześniej.

Zażartowaliśmy sobie z Emilii – cały czas mówiliśmy o bilecie wstępu, ale jakoś uszło jej uwadze, że ten bilet jest po to, by na górę wjechać samochodem. 
Do ostatniej chwili przekonana była, że na górę będziemy maszerowali. Nawet tak bardzo nie protestowała, ale kiedy szydło wyszło z worka, szalenie się ucieszyła.

Parking na górze rzeczywiście maleńki. Włożyliśmy kurtki, bo nie dość, że chłodno to jeszcze wiało. Lava Butte to nieczynny stożek wulkaniczny. Górę ma ściętą i ta obręcz jest na tyle szeroka, że można po niej obejść dookoła, zerkając do wnętrza. Lawa dawno zastygła, ale ostro spadające rumowisko robi wrażenie. Spacer zajmuje nie więcej niż 15 minut, a przy dobrej pogodzie można podziwiać panoramę gór. Nagrałam filmik pod budynkiem, w którym stacjonują pracownicy służb leśnych, wypatrując pożarów. 


Budynek jest nieduży, ale za to dwupoziomowy. Przeszklony dół daje wytchnienie od podmuchów wiatru i można stąd spokojnie podziwiać okolicę. 
Ja nagrała filmik na zewnątrz. Górna część jest niedostępna dla turystów – to stamtąd wypatrują pożarów leśnicy.







Spacer górą stożka jest dość ciekawym doświadczeniem – ostro w dół po obu stronach raptem kilkumetrowego płaskiego miejsca, po którym prowadzi szlak. Żadnych płotków czy innych zabezpieczeń, jedynie tablica z prośbą o zachowanie ostrożności.

Zmieściliśmy się w wyznaczonym czasie - na pobyt na górze mieliśmy pół godziny - i pojechaliśmy w kolejne ciekawe miejsce.