I tak minął szmat czasu.
Tego lata pamiętałam, ale czekałam, aż się nieco ochłodzi – ponad trzydzieści stopni w cieniu to zdecydowanie nieodpowiednia pogoda na tego typu prace.
Następnego dnia odpoczywaliśmy – zasłużyliśmy sobie na taką leniwą niedzielę z rosołem na obiad, szarlotką na deser, i spacerem wokół stawów Golden Gardens Ponds w coraz bardziej jesiennej scenerii. Ponieważ dzień był dość ponury, amatorów spacerów nie było zbyt wielu.
Letnie upały skończyły się i w minioną sobotę poprosiłam grzecznie Pierworodnego o pomoc. We dwoje poszło nam zdecydowanie szybciej niż gdybym miała się męczyć z tymi rynnami sama. Krzysiek wskoczył na dach, ja wdrapałam się na drabinę. Rynny za domem zabezpieczone są przed dużymi śmieciami specjalnymi osłonami, ale to nie liście trzeba było usunąć, ale popiół i kurz. Dwa lata temu sypało popiołem przez ponad tydzień, a potem zaczęło padać, uklepując cały ten brud w rynnach, zamieniając w błotko i maź.
Aż dziw, że jeszcze żadne roślinki nie wypuściły tam korzeni!
We dwoje uporaliśmy się z czyszczeniem rynien w kilka godzin, a po skończeniu oboje byliśmy skonani i mocno zakurzeni. Ale teraz na jakiś czas mamy spokój z tym niezbyt przyjemnym obowiązkiem.
Następnego dnia odpoczywaliśmy – zasłużyliśmy sobie na taką leniwą niedzielę z rosołem na obiad, szarlotką na deser, i spacerem wokół stawów Golden Gardens Ponds w coraz bardziej jesiennej scenerii. Ponieważ dzień był dość ponury, amatorów spacerów nie było zbyt wielu.
3 komentarze:
Tak, obowiązki domowe i wokół niego są czasami bardzo nieprzyjemne i trudne, ale zrobić je trzeba:) piękne widoki:)
Całkiem fajna ta leniwa niedziela i fotki super. :)
Obowiązki są obowiązkowe, ale czasami mogą zmieniać się w czasie. :)
Pozdrawiam ciepło.
Renata - Niestety, obowiązki przeważnie nie są przyjemne...
Splocik - Czasem taka leniwa niedziela to konieczność. A fotkami warto się podzielić.
Motylek
Prześlij komentarz