niedziela, 13 stycznia 2019

Koszmarny piątek

W piątek, o 11.11, otrzymałam wiadomość wysłaną przez szkołę mojego syna, że budynek został zamknięty, a na żądanie policji, uczniowie nie mogą opuszczać klas lekcyjnych, które zostały zamknięte na klucz. Dodano także, że żadnemu z uczniów nic się nie stało. Na koniec - prośba by nie przychodzić do szkoły ani nie dzwonić tylko czekać na kolejne wiadomości.

Zaalarmowana treścią, otworzyłam stronę internetową lokalnej stacji telewizyjnej.

Pierwsza wiadomość na ten temat zwaliłaby mnie z nóg, gdybym nie siedziała:

Na terenie szkoły są policja oraz karetki pogotowia, a świadkowie twierdzą, że słyszeli strzały. Przed szkołą, od frontu widać żółtą taśmę policyjną. Nic jeszcze nie wiadomo na temat ofiar.


Pół godziny od wydarzenia już nadawali na żywo. Choć chyba lepiej by było gdybym w ogóle tego dnia nie sprawdzała wiadomości i żyła sobie w nieświadomości.

Całe dwie godziny przyszło mi czekać na nieco mniej enigmatyczne obwieszczenie, i te dwie godziny, pełne domysłów i spekulacji, łatwe dla mnie nie były - mimo wielokrotnych zapewnień, i na stronie szkoły, i w wiadomościach, że żadnemu uczniowi nic się nie stało.

W końcu rzecznik policji wystąpiła przed kamerami i dowiedzieliśmy się nieco więcej: strzały padły, na zewnątrz budynku, wszyscy uczniowie i personel szkoły bezpieczni.

Coraz więcej szczegółów zaczęło docierać, odnośnie samego zdarzenia ale także i sytuacji w szkole, uczniów i nauczycieli. Dzieci zostały w szkole do końca dnia. Ponieważ przed głównym wejściem toczyło się dochodzenie i parking był zablokowany, zorganizowano punkt odbioru dzieci w pobliskim kościele.

Po rozmowach z Krzysiem oraz kilkoma innymi osobami muszę przyznać, że w tej kryzysowej sytuacji szkoła spisała się wzorcowo. Zapewne pomogły im szkolenia, które od kilku lat są przeprowadzane w szkole, oraz wcześniej uzgodniona współpraca z pobliskimi placówkami (kościół) na wypadek sytuacji kryzysowych.

Personel zareagował natychmiast, dzieci też spisały się na medal - przez pierwsze dwie godziny musiały siedzieć w absolutnej ciszy, i mimo, że to wbrew naturze nastolatków - zastosowały się, zachowując powagę w tej trudnej sytuacji. Mimo, że tak do końca nie wiedzieli, czy to kolejne ćwiczenia, czy rzeczywista potrzeba. Po dwóch godzinach, kiedy już policja dała przyzwolenie na poluzowanie środków bezpieczeństwa, nadal pozostali w klasach, ale mogli już rozmawiać a nauczyciele zaczęli puszczać im filmy.

Moje dziecko utknęło na pięć godzin w klasie z algebry, czyli z ośmioklasistami, w klasie najbardziej oddalonej od wejścia do szkoły. Powiedział mi, że słyszał tylko krzyki (małego dziecka) ale nie strzały. Nie wiedział, jak i inni uczniowie, co się dzieje, ale wszyscy bali się. Zachowali spokój i nikt nie panikował ani nie histeryzował. Co się działo w innych klasach, nie wie, ponieważ nie wolno nikomu było opuszczać klas lekcyjnych, jedynie za potrzebą oraz na obiad do szkolnej stołówki, na który poszli pod eskortą.


W końcu dowiedzieliśmy się wszyscy co nieco na temat samego zajścia.
W ten piątkowy poranek doszło w szkole do scysji na temat praw do opieki nad jednym z uczniów. Szkoła wezwała policję na pomoc. Policja przybyła i zaczęła wyprowadzać awanturującego się ojca na zewnątrz budynku. W trakcie tej czynności wydobył on broń, wywiązała się walka i policja go zastrzeliła - tuż przy drzwiach frontowych, ale już na zewnątrz. Zdarzenie miało miejsce podczas trzeciej lekcji, wszyscy uczniowie byli w klasach. Żaden uczeń ani pracownik szkoły nie został poszkodowany. (Fizycznie . . . )

A dzisiaj na stronie stacji telewizyjnej zaczęły się pojawiać komentarze robiące z zastrzelonego męczennika (ponieważ został zastrzelony przez policję) z całkowitym przemilczeniem faktu, że człowiek ten zamierzał wkroczyć z bronią w ręku do szkoły pełnej uczniów.  Strasznie mnie te komentarze zbulwersowały.

Podaję link do strony lokalnej stacji telewizyjne z kolejnymi aktualizacjami KLIK, z zastrzeżeniem, że nie wiem jak długo będzie aktywny.

Nie jestem w stanie pisać na temat strony emocjonalnej tego wydarzenia, uczuć i emocji nadal kłębiących się w głowie, i mojej, i moich dzieci, zwłaszcza syna.

8 komentarzy:

urszula97 pisze...

Oj,komunikat zwala z nóg,świetna organizacja w szkole ale co przeżyli rodzice tego nie da się opisać,oby jak najmniej takich zdarzen.

Jula pisze...

No tak , ludzie są coraz bardziej agresywni. Nie panują nad swoimi emocjami.
Dobrze ,że w Polsce nie ma pozwolenia na broń. No ale też jest źle.
U nas policja , ani ochroną nie były tak dobrze przygotowane,
Nozownik wtargnal w ostatnią Niedzielę na koncert " Owsiaka" , gdzie ludzie dobrej woli zbierają pieniądze na szczytne cele.
Wtarnal na scenę pomimo ochrony i zadzgal nożem prezydenta miasta Gdańska.
Latał po tej scenie, nawet dorwać się do mikrofonu i ogłosił ,że to z nienawiści do partii PO. ( sic)!.. , ze przez nich suedzial w więzieniu,
Pomimo policji i ochrony, obezwladnil to pracownik techniczny od naglasniania sceny.

Jula pisze...

Cd..ten prezydent nadał w szpitalu. Stan ciężki . Cywilny pracownik od dźwięku, stał się bohaterem - a policja i ochrona imprezy do niczego.

splocik pisze...

To niesamowite! Współczuję Tobie i dzieciom. Nie wiem, czy potrafiłabym usiedzieć na miejscu. Podziwiam Cię.
Takie informacje działają na mnie bardzo przygnębiająco.
Najważniejsze, że dzieci i pracownicy nie ucierpieli.
Pozdrawiam ciepło.

Jula pisze...

Chciałam zauważyć , że to tragiczne zdarzenie Polsce widziały dzieci,ktire zbueraly na te serduszka " milosci" Owsiaja pieniądze. Prezydent Gdabsja niestety nie przeżył tej napaści . Bo to było w Niedzielę o godz 20:00. Ten nozownik , specjalnie taki sobie czas i miejsce wybrał. Jeżeli w Ameryce specjalne służby są na takie akcje agresji przygotowane, to w Polsce w ogóle.
Cała Polska w szoku !.
Współczuję Tobie i dzieciom, się przynajmniej nie były świadkami tego zajścia. Pozdrawiam i znacznie przyjemniejszych wrażeń życzę w tym roku , tak Wam , jak i sobie. 😉☺

Motylek pisze...

Jula - to straszne, a bierność służby zobowiązanych do działania w takich sytuacji nie ma usprawiedliwienia! Szkoda człowieka . . . Skąd tyle nienawiści w ludziach?

Urszula - oby jak najmniej, nadal mnie to gryzie od środka . . .

Splociku - zostając w pracy miałam lepszy dostęp do informacji oraz nie byłam wystawiona na tę nerwową atmosferę wyczekiwania, jaka panowała wśród rodziców pod szkołą. Poza tym, cały czas apelowano, żeby nie przychodzić. Czasem warto zastosować się do takich próśb. Fizycznie nikt nie ucierpiał, ale na psychice to całe zajście z pewnością zostawi ślady, nie tylko u dzieci, u personalu, rodziców, znajomych . . .
Motylek

hrabina pisze...

Serdecznie współczuję!!!! Tego, co przeżyłaś nawet sobie nie wyobrażem, choć wiem, że musiało to być straszne! Dobrze, że sytuacja była opanowana, i że wszystko dobrze się skończyło.

Motylek pisze...

Hrabina - no wlanie, bo przeciez moglo byc gorzej ...
Motylek