Po południu oboje mieli trening na basenie. Zazwyczaj Krzysiek idzie na trening prosto ze szkoły, która jest tuż obok basenu. Ponieważ tego dnia był w domu, poprosiłam go, żeby zabrał ze sobą Emilię. Po basenie planował zostać na kortach i poćwiczyć serwowanie. Zaskoczył mnie bardzo, kiedy zaproponował, że jak Emilia chce to może zostać z nim po basenie i razem pograją w tenisa.
Emilii nie trzeba było dwa razy proponować — była zachwycona. Pogoda tego dnia była cudowna, gratka nie lada, ponieważ po mokrej zimie mamy bardzo deszczową wiosnę — jednym słowem leje niemal bez przerwy.
Kiedy skończyłam pracować, wybrałam się na zakupy spożywcze. Posłałam dzieciom wiadomość, dokąd się udaję i poprosiłam, żeby mi dali znać, kiedy będą wracać do domu.
Ledwie weszłam do sklepu, dzwonią dzieci.
- W którym sklepie jesteś? To my jedziemy do Ciebie!
Coś ich długo nie było i już zaczęłam się martwić (z kortów dotarliby do sklepu na nogach w ciągu dziesięciu minut, a przecież jechali samochodem), ale w końcu się pojawili.
Zakupy zrobione, wychodzimy ze sklepu, Krzysiek pcha wózek, skręca w lewo, oświadcza:
- Zakupy do mojego samochodu.
- A gdzie zaparkowaliście?
- O tam! - machnął ręką w kierunku przeciwnym do miejsca, gdzie ja zostawiłam swój samochód.
- To ja zabieram zakupy. - Ja parkuję w garażu, Krzysiek pod domem, z garażu bliżej do kuchni i mniej noszenia, to nic, że tylko dwie siatki.
Krzysio nalegał, ja nie odpuszczałam, w końcu dziecko ustąpiło, ale stwierdził, że dopcha mi wózek z zakupami do samochodu. Słodziak! Kiedy minęliśmy rzędy zaparkowanych samochodów i już widać było mój, wyszedł na jaw żart dzieci, które zaparkowały tuż obok mnie.
- Objechaliśmy cały parking aż znaleźliśmy twój samochód! - Oświadczyła Emilia. I wyjaśniło się, dlaczego dotarcie do sklepu zabrało im więcej czasu.
- W którym sklepie jesteś? To my jedziemy do Ciebie!
Coś ich długo nie było i już zaczęłam się martwić (z kortów dotarliby do sklepu na nogach w ciągu dziesięciu minut, a przecież jechali samochodem), ale w końcu się pojawili.
Zakupy zrobione, wychodzimy ze sklepu, Krzysiek pcha wózek, skręca w lewo, oświadcza:
- Zakupy do mojego samochodu.
- A gdzie zaparkowaliście?
- O tam! - machnął ręką w kierunku przeciwnym do miejsca, gdzie ja zostawiłam swój samochód.
- To ja zabieram zakupy. - Ja parkuję w garażu, Krzysiek pod domem, z garażu bliżej do kuchni i mniej noszenia, to nic, że tylko dwie siatki.
Krzysio nalegał, ja nie odpuszczałam, w końcu dziecko ustąpiło, ale stwierdził, że dopcha mi wózek z zakupami do samochodu. Słodziak! Kiedy minęliśmy rzędy zaparkowanych samochodów i już widać było mój, wyszedł na jaw żart dzieci, które zaparkowały tuż obok mnie.
- Objechaliśmy cały parking aż znaleźliśmy twój samochód! - Oświadczyła Emilia. I wyjaśniło się, dlaczego dotarcie do sklepu zabrało im więcej czasu.
Nie dali po sobie nic poznać ani w czasie zakupów, ani po wyjściu ze sklepu w drodze do samochodu. Bardzo się ucieszyli, że udało im się nabrać mamę! Razem się uśmialiśmy!
Emilia wróciła do domu razem z bratem.
Emilia wróciła do domu razem z bratem.
- Ścigamy się! - Zawołała Emilia zatrzaskując drzwi. Na szczęście brat jest rozsądny i jechali przepisową prędkością. Wiem, bo jechałam tuż za nimi.
5 komentarzy:
Jak już masz dobrze , z większymi dziećmi .Krzyś odpowiedzialny już..Emilia jeszcze dziecko ale ma super przykład że starszego brata.. ;)
Miły dzień, Krzysztof to odpowiedzialny chłopak.Pozdrawiam.
Super Mama i super dzieci.
Nie ma, jak dobry dzień i dobru humor rodzinki. :)
Nawet deszcze takich dni nie popsują. :)
To teraz masz dobrze - drugi kierowca i drugi samochód, to spore odciążenie Ciebie.
Widać Krzysztof, to odpowiedzialny dorosły facet i potrafi zadbać o młodszą siostrę.
Brawo Dzielna i super Mamo! :)
Pozdrawiam ciepło.
Jula - Ze starszymi dziećmi łatwiej, pod pewnymi względami. I na nich się skupmy.
Urszula - Tak, dość odpowiedzialny - o ile nie chodzi o chodzenie do łóżka o przyzwoitej porze...
cereolga542@gmail.com - dziękuję!
Splocik - Tak, drugi kierowca to SPORE odciążenie, a Krzysiek rzeczywiście jest dość opiekuńczy.
Motylek
Prześlij komentarz