sobota, 3 lipca 2021

Crescent Lake 2021

Ostatni weekend czerwca zapisze się w pamięci Oregończyków straszliwym upałem. W niedzielę temperatura w Eugene osiągnęła +44 stopnie! Na szczęście my ten czas spędziliśmy nad jeziorem Crescent Lake, wysoko w górach, gdzie temperatura doszła jedynie do +35 stopni. Klimatyzacji nie mieliśmy, ale mogliśmy chłodzić się do woli w czystej i chłodnej wodzie jeziora.





Nad Crescent Lake jeździmy od kilku lat (KLIK) i jest to wyjazd, do którego dzieci zaczynają odliczać dni już w lutym. Kemping jest niewielki (18 miejsc), trudno do niego dotrzeć (najpierw kończy się asfalt, potem droga szutrowa, i ostatni odcinek jedzie się piaszczystą leśną drogą), nie ma na nim wody pitnej (trzeba sobie przywieźć z domu), a mimo tych wszystkich niedogodności, by cieszyć się miejscem nad jeziorem, rezerwację trzeba zrobić na pół roku do przodu. 

Ja zarezerwowałam upatrzone miejsce 29 grudnia 2020 - jeszcze przed Sylwestrem!




Z roku na rok obserwujemy niższy poziom wody w jeziorze. Źródełko, ulubione miejsce zabaw dzieci oraz doskonała lodówka dla napojów, najpierw się skurczyło, potem wyschło całkowicie. Do brzegu jeziora, kiedyś o rzut beretem od namiotu, idzie się teraz kilka minut.





Drzewka, wokół których dawniej opływało się kajakiem, stoją kilkadziesiąt metrów od linii wody. Nie mogę opędzić się od myśli, że wyjazd ten mógł być jednym z ostatnich wypadów nad Crescent Lake, że jak susza w Oregonie będzie trwać, a nie zapowiada się, by miała minąć, jezioro wyschnie całkowicie. Na razie, jeszcze jest, jeszcze cieszy spragnionych piękna natury. Piasek dna, niegdyś skryty pod metrami wody, przeobraził się w piękną złotą plażę, na której dobrze gra się w piłkę nożną, badmintona, i siatkówkę.




Ciepło było w tym roku nad Crescent Lake. Pamiętam lipcowe wyjazdy, podczas których wyruszający o świcie wędkarze siadali w łódkach na oszronionych ławeczkach. W tym roku spaliśmy w koszulkach i bieliźnie, rozpinając dodatkowo śpiwory. Długie rękawy i spodnie zakładaliśmy wieczorem tylko dla ochrony przed komarami.




Dzieci szalały w wodzie cały dzień. Do dyspozycji miały dmuchane dętki, deskę, oraz kajaki. Deska cieszyła się zdecydowanie największym powodzeniem.

Wieczorami, tradycyjne smażenie kiełbasek nad ogniskiem, pieczenie ziemniaków w popiele oraz gra w Rummikub. Dni pełne wrażeń, okraszone pięknymi zachodami i wschodami słońca.



Ostatniego dnia zostaliśmy nad wodą do późna, a w drodze do domu jeszcze zatrzymaliśmy się po drodze na lody. Dochodziła 21.00, kiedy zajechaliśmy do domu, a termometr nadal wskazywał +38 stopni. (Na szczęście we wtorek nieco się ochłodziło i temperatura wróciła do normalniejszej lipcowej, czyli w okolicach +30).



Zdjęć niewiele, ponieważ nie chciało mi się biegać tych kilometrów po parzącym piasku z aparatem, a trzymać sprzętu na piaszczystej plaży, przy samej wodzie, nie chciałam.



Brak komentarzy: