Oj ciężko nam się wstaje o poranku. Nie dość, że ciemno, to jeszcze Emilia nie doszła do siebie po chorobie. Tak, najpierw ferie zimowe przechorował Krzyś, a drugiego dnia po powrocie do szkoły, na tę samą dolegliwość zapadła Emilia. Lekarka orzekła, że to kaszel wywołany wirusem, a sama choroba przebiegała prawie dokładnie tak samo jak u starszego brata. Prawie, bo kaszel szarpał Emilią tak bardzo, że wywoływał u niej wymioty. Teraz jest już lepiej, dziecko chodzi do szkoły, ale z rana wygląda i zachowuje się jak chora. Dzisiaj rano energii dodał jej widok za oknem:
Najpierw osowiała, potem dołączyła do mnie i Krzysia z przejęciem biegających od okna do okna w poszukiwaniu najlepszego widoku.
Kilka dni temu, kiedy dzieci jeszcze spały, usiłowałam chwycić w obiektyw księżyc na powoli jaśniejącym niebie, zawieszony pomiędzy drzewami.
Zjawisko trwało chwileńkę. Zanim zaspana odstawiłam kubek z poranną kawą i odszukałam aparat, już nie było czasu na zabawę ustawieniami. Niebo przechodziło z granatu w niebieski a do tego księżyc zaczął się chować za chmurę.
Zdjęcia zostały mi na pamiątkę niesamowitych widoków. Czasem warto wstać przed świtem!
2 komentarze:
Tak zgadza, ja też o świcie jestem zdumiony pięknem naszego świata. Człowiek zaganiany , zaaferowany codziennością , nic nie widzi. W sensie , przyrody dookoła. No przynajmniej ja. 😉😊
Śliczne zdjęcia , nastrojowe.
Te poranne widoki potrafią zaczarować. :)
Warto spoglądać w niebo, a nie tylko pod nogi. :)))
Pozdrawiam ciepło.
Prześlij komentarz