Lato wymarzone w tym roku, ciepłe i pogodne, pozbawione nieznośnego skwaru. Kilka razy nawet popadało - deszcz przyniósł ulgę roślinom oraz ogrodnikom.
Rabatka pod oknami pokoi dzieci zakwitła sierpniowo. Kwiaty białe, żółte i czerwone, z akcentami w innych kolorach i ujęte w zielone ramy listowia pięknie się komponują.
Za oknem mojej sypialni, węgierka ugina się pod ciężarem śliwek. Gałąź, pod którą jeszcze kilka tygodni temu swobodnie przechodziłam, teraz niemal dotyka ziemi. Pierwsze śliwki już można jeść, choć jeszcze daleko im do tej najwspanialszej, wrześniowej słodkości.
Pod koniec lipca zaczęły dojrzewać pomidory i od tego czasu nie brakuje ich w diecie mojej i Hultajstwa. Kruszynka (która ostatnio mocno wybujała) nie lubi pomidorów. Ale za to uwielbia jagody, które jeszcze są na jednym, najpóźniej dojrzewającym krzaczku.
W tym roku posiałam też kukurydzę ale jeszcze chyba nie gotowa, jeszcze trochę trzeba na nią poczekać. Kukurydzę lubią obie pociechy.
Jarmuż ususzyłam i mam zapas na zimę. Tyle się naczytałam o jego dobroczynnym wpływie, że postanowiłam dodawać po odrobince do gotowanych potraw.
Jasne winogrona też już dochodzą, tak jak i jabłka. Koniec lata to czas wypełniony pysznościami z przydomowego ogródka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz