środa, 28 sierpnia 2019

Koniec wakacji

Koniec wakacji zapisze się w pamięci upałami. Jakby natura musiała pozbyć się nadmiaru ciepła przed rozpoczęciem roku szkolnego. W najgorętszy w tym roku dzień przyszło nam męczyć się w nie klimatyzowanym gimnazjum.
Ja z Emilią przemknęłyśmy korytarzami szybciutko, przedstawiłam się nauczycielom, którzy w tym roku będą nauczać mojego, już wyższego ode mnie, syna, po czym starałam się opuścić nagrzane mury budynku.
Korytarze wprawdzie nie są ani szczególnie długie czy zawiłe, ale wyjście ze szkoły okazało się czynnością zadziwiająco czasochłonną. Co kilka kroków zatrzymywałam się spotykając kogoś znajomego, wymieniając zwyczajowe uprzejmości, zapytując co tam słychać, jak minęły wakacje, czy nasi chłopcy nadal będą razem grać w piłkę, etc.

W tym czasie moje starsze dziecię udzielało się społecznie wraz z innymi ósmoklasistami pomagając gronu pedagogicznemu ogarnąć nieco cały ten chaos - pona 300 uczniów w towarzystwie rodziców, przybyłych w celu zrobienia zdjęcia, poznania swoich nauczycieli, odebrania rozkładu lekcji, numeru szafki i kombinacji szafkę tę otwierającej. Kiedy wychodziłam ze szkoły, Krzysiek z kolegami podpierali ścianę i obserwowali koleżanki nakładające do rożków lody. Sprytny syn zapytał czy chcę loda, a jak odmówiłam to poprosił, żebym wzięła i tak i dała jemu.

Plan lekcji mamy, numer szafki mamy, kombinację do szafki też. Zdjęcie do legitymacjo zrobione, opłaty uiszczone. Starsze dziecię gotowe do rozpoczęcia nauki w klasie ósmej.

Tuż obok gimnazjum znajduje się pływalnia, na której Emilia miała dzisiaj ostatnie tego lata zajęcia, na które poszłyśmy prosto ze szkoły Krzyśka. 

A po pływaniu - pędem do szkoły Emilii, w której, na szczęście na placu zabaw, odbywała się podobna impreza co w szkole Krzyśka. W podstawówce nie ma szafek z szyfrem, każde dziecko ma swoją przegródkę w klasowej szafce.
Nie ma też robienia zdjęć do legitymacji, ale za to pani wychowawczyni zapisuje jak każde dziecko wraca ze szkoły do domu, czy szkolnym autobusem, czy odbierane przez rodziców, na nogach, rowerem. Pani też zapisuje sobie jak dziecko sobie życzy by się do niego zwracano. Emilia w tym roku życzy by zwracano się do niej per Emily. Rano, drugoklasiści zbierają się na stołówce - w zerówce i pierwszej klasie dzieci zbierały się w szkolnej bibliotece.

W szkole Emilii też zabawiłyśmy dość długo, bo Emilia spotkała się po dwumiesięcznej przerwie ze swoją najlepszą koleżanką z pierwszej klasy i musiały nadrobić ten czas bez wspólnej zabawy. Ja, z kolei,  powtórzyłam rytuały towarzyskie, te same co wcześniej w szkole starszego dziecka.  Ponieważ zaczynam już dziewiąty rok z tą szkołą (wcześniej przez 6 lat do szkoły tej chodził Krzyś) to i większość nauczycieli też znam, więc i z nimi zamieniłam kilka słów. A potem jeszcze zatrzymałyśmy się z Emilią w przyszkolnym ogródku na maliny i jagody i do domu przykulałyśmy się o siódmej wieczorem.

Zanim jednak rok szkolny się tak na prawdę rozpocznie, na koniec wakacji mamy jeszcze długi weekend. Poniedziałek jest wolny, a we wtorek - witaj szkoło!

3 komentarze:

Ulcia pisze...

Czytam i zastanawiam się, który system i która organizacja bardziej mi odpowiada.
U nas wszystko zinformatyzowane. od wczoraj plan zajęć córki znamy, syna jeszcze nie. Panna próbuje sobie pozmieniać zajęcia. Uznała, że na koniec szkoły (12 klasa) nie ma siły poznawać nowego nauczyciela. Wzięła kurs ze względu na prowadzącego, a tu zonk. Zmiana wykładowcy. To szaleje i działa. Oczywiście projekty wakacyjne w lesie. Synu, który do szkoły wraca dopiero 9 września, ociąga się jeszcze z angielskim. Nauczycieli poznamy pod koniec września, na wieczornym spotkaniu szkolnym. Chyba. Zmieniliśmy szkołę, miasto. Nie znamy tutejszych zwyczajów. Kontakt tylko poprzez szkolne strony i portale dla rodziców...
Pozdrawiam słonecznie

Motylek pisze...

Ulcia - zapsy do szkoły były dużo wczeżniej, ONLINE. W tym tygodniu tylko zdjęcia, bo robienia zdjęć nie praktykuje się (jeszcze) inaczej jak po staroświecku - trzeba się pofatygować osobiście i uśmiechnąć do aparatu obsługiwanego przez człowieka.
Reszta to impreza towarzyska, ale myślę, to osobiste poznanie ludzi, którzy będę nauczać moje dzieci jest ważne. Tak jak te wszystkie drobne i pozornie nic nie znaczące interakcje z rodzicami innych dzieciaków, które znamy. Od lat nie mogę wyjść z podziwu dla sekretarek w obu szkołach - ilekroć mnie widzą, z lub bez dzieci, zawsze wiedzą kim jestem, bezbłędnie kojarząc mnie z moimi dziećmi. A przecież w obu szkołach tych dzieci jest prawie 400, wiele dzieci odchodzi, przychodzą nowe.

Motylek

hrabina pisze...

no proszę, to w tym roku zaczynamy razem :) moje też od poniedziałku. Z tym że u nas nie ma takich imprez. Z marszu do szkoły i tyle.