Koniec wakacji zapisze się w pamięci upałami. Jakby natura musiała pozbyć się nadmiaru ciepła przed rozpoczęciem roku szkolnego. W najgorętszy w tym roku dzień przyszło nam męczyć się w nie klimatyzowanym gimnazjum.
Ja z Emilią przemknęłyśmy korytarzami szybciutko, przedstawiłam się nauczycielom, którzy w tym roku będą nauczać mojego, już wyższego ode mnie, syna, po czym starałam się opuścić nagrzane mury budynku.
Korytarze wprawdzie nie są ani szczególnie długie czy zawiłe, ale wyjście ze szkoły okazało się czynnością zadziwiająco czasochłonną. Co kilka kroków zatrzymywałam się spotykając kogoś znajomego, wymieniając zwyczajowe uprzejmości, zapytując co tam słychać, jak minęły wakacje, czy nasi chłopcy nadal będą razem grać w piłkę, etc.
W tym czasie moje starsze dziecię udzielało się społecznie wraz z innymi ósmoklasistami pomagając gronu pedagogicznemu ogarnąć nieco cały ten chaos - pona 300 uczniów w towarzystwie rodziców, przybyłych w celu zrobienia zdjęcia, poznania swoich nauczycieli, odebrania rozkładu lekcji, numeru szafki i kombinacji szafkę tę otwierającej. Kiedy wychodziłam ze szkoły, Krzysiek z kolegami podpierali ścianę i obserwowali koleżanki nakładające do rożków lody. Sprytny syn zapytał czy chcę loda, a jak odmówiłam to poprosił, żebym wzięła i tak i dała jemu.
Plan lekcji mamy, numer szafki mamy, kombinację do szafki też. Zdjęcie do legitymacjo zrobione, opłaty uiszczone. Starsze dziecię gotowe do rozpoczęcia nauki w klasie ósmej.
Tuż obok gimnazjum znajduje się pływalnia, na której Emilia miała dzisiaj ostatnie tego lata zajęcia, na które poszłyśmy prosto ze szkoły Krzyśka.
A po pływaniu - pędem do szkoły Emilii, w której, na szczęście na placu zabaw, odbywała się podobna impreza co w szkole Krzyśka. W podstawówce nie ma szafek z szyfrem, każde dziecko ma swoją przegródkę w klasowej szafce.
Nie ma też robienia zdjęć do legitymacji, ale za to pani wychowawczyni zapisuje jak każde dziecko wraca ze szkoły do domu, czy szkolnym autobusem, czy odbierane przez rodziców, na nogach, rowerem. Pani też zapisuje sobie jak dziecko sobie życzy by się do niego zwracano. Emilia w tym roku życzy by zwracano się do niej per
Emily. Rano, drugoklasiści zbierają się na stołówce - w zerówce i pierwszej klasie dzieci zbierały się w szkolnej bibliotece.
W szkole Emilii też zabawiłyśmy dość długo, bo Emilia spotkała się po dwumiesięcznej przerwie ze swoją najlepszą koleżanką z pierwszej klasy i musiały nadrobić ten czas bez wspólnej zabawy. Ja, z kolei, powtórzyłam rytuały towarzyskie, te same co wcześniej w szkole starszego dziecka. Ponieważ zaczynam już dziewiąty rok z tą szkołą (wcześniej przez 6 lat do szkoły tej chodził Krzyś) to i większość nauczycieli też znam, więc i z nimi zamieniłam kilka słów. A potem jeszcze zatrzymałyśmy się z Emilią w przyszkolnym ogródku na maliny i jagody i do domu przykulałyśmy się o siódmej wieczorem.
Zanim jednak rok szkolny się tak na prawdę rozpocznie, na koniec wakacji mamy jeszcze długi weekend. Poniedziałek jest wolny, a we wtorek - witaj szkoło!