Pierwszy miesiąc szkoły za nami, spotkania z nauczycielami oraz pierwsze testy i klasówki też. To u Krzysia, bo Emilia jeszcze nie ma klasówek.
W tym roku nauczycielką pełniącą rolę wychowawcy Krzysia jest jego pani z muzyki - bardzo sympatyczna, miła, otwarta i pogodna osoba, która właśnie wróciła do pracy po urlopie macierzyńskim. Krzyś od początku miał z nią bardzo dobry kontakt, czego nie mogę powiedzieć o pani pełniącej tę funkcję w poprzednim roku. W związku z muzyką mieliśmy małe zawirowanie na początku roku. Pan, który przez ostatni miesiąc szóstej klasy prowadził orkiestrę, zapewnił mojego syna, że będzie on mógł zmienić instrument, ale kiedy Krzyś przyszedł z tym do pani, okazało się, że nie ma takiej możliwości. Krzysiek był bardzo niezadowolony, ale nie życzył sobie mojej interwencji. Pani, natomiast, przespała się z tym pomysłem, przemyślała go sobie, i następnego dnia oznajmiła Krzyśkowi, że jednak wyrazi zgodę na zmianę instrumentu, ale nie będzie mógł być w klasie zaawansowanej a w średnio zaawansowanej.
I tak oto wymieniliśmy flet poprzeczny na saksofon. Flet pożyczyła mi rok temu koleżanka z pracy. Kiedy rozmawiałam na temat zmiany instrumentu przez Krzyśka okazało się, że inna koleżanka z pracy podsiada własny, dość wysokiej klasy alto saksofon, który chętnie mi pożyczy, bo od czasów liceum i studiów, leży w futerale w garażu i pokrywa się coraz grubszą warstwą kurzu.
I znowu nie muszę wypożyczać instrumentu i dokonywać wyborów między wysokością opłaty za wypożyczenie a jakością wypożyczanego instrumentu. Wygląda na to, że pod względem muzycznym, chyba urodziłam się w czepku!
Jak już w kwestii orkiestry wszystko nam zagrało, to się okazało, że przez 3 miesiące wakacji to i owo zapomniało się dziecku z matematyki. A w tym roku Krzysio ma zajęcia z algebry, z ósmoklasistami, zajęcia, za które są już kredyty (ale ja, jako osoba kształcąca się dawno temu w Polsce, nie ogarniam tak do końca całej tej idei kredytów.) Do algebry jest też podręcznik - straszliwie ciężka "cegła," ale na szczęście każdy dział zaczyna się sekcją objaśniającą z przykładami i w jeden wieczór wszystko poukładaliśmy w główce Potomka.
A ja miałam satysfakcję, że po 30 latach przerwy bez problemu rozwiązałam wszystkie zadania. Pierwszy test Krzyś napisał na 90%, kolejny już na 100% - dumna jestem z niego BARDZO!
Niemiłą niespodziankę przyniosły też zajęcia z Science. Pani już nie traktuje uczniów jak maluszków, których trzeba pilnować na każdym kroku, tylko jak uczniów gimnazjum przystało - w efekcie pewnego dnia cała klasa nie rozwiązała zadań z ostatniej strony bo "Pani nie powiedziała nam, że jeszcze coś jest na ostatniej stronie." No to wyjaśniłam dziecku, że to jest jego obowiązkiem sprawdzić, w którym miejscu kończy się zestaw zadań/pytań. Niech się uczy, że pułapki czyhają wszędzie a jako dorosły będzie musiał sam odszukać i przeczytać to co drobnym druczkiem chowa się gdzieś w najmniej oczekiwanym miejscu. Po początkowym szoku dostosował się Krzyś do nowych oczekiwań dość szybko i jak na razie ze wszystkich przedmiotów ma A.
Zorganizował się do tego stopnia, że całe zadanie domowe robi w szkole, żeby po południu mieć więcej czasu na gry wideo. A tego czasu wolnego aż tak wiele nie ma, bo przecież trwa sezon piłki nożnej! Na szczęście treningi są w pobliskim parku, więc nie muszę dziecka wozić samochodem. A po treningu wraca z kolegami i tak się nawzajem odprowadzają, że zamiast 10 minut, wraca godzinę, ale, że wiem z kim i gdzie spaceruje, to się o niego nie martwię.
U Emilii w szkole też już pierwsze koty za płoty. I pierwsza reprymenda też. Emilia wylądowała na dywaniku u pani wychowawczynia za uporczywe klepanie koleżanki po pupie, mimo próśb koleżanki o zaprzestanie. A przy odbieraniu dziecka po szkole, pani poinformowała o sytuacji mnie. Emilia była straszliwie zawstydzona tym, że pani rozmawiała ze mną na temat jej nieładnego zachowania i do wieczora była w domu super grzeczna. Potem zapomniała i zachowanie wróciło do normy, ale teraz, kiedy nie reaguje na napomnienia, wystarczy przypomnieć jej o tamtej sytuacji w szkole by zaczęła lepiej się zachowywać. Bo Emilia świetnie potrafi nad sobą panować, tylko wybiera folgowanie sobie, całkowicie ignorując prośby innych osób. Na szczęście pod względem nauki nie ma z nią żadnych problemów a szkołę lubi i w piątkowe wieczory jest bardzo smutna "... bo jutro niem a szkoły..."
W połowie września wróciła z Japonii pani od pianina i po letniej przerwie znowu jeździmy na lekcje nauki gry na pianinie - Emilia już czekała na te zajęcia i ćwiczy ze świeżym zapałem. Do tego przez dwa miesiące będzie chodziła na zajęcia z baletu i stepowania. Bardzo jej się podobają, ale niestety na kolejne dwa miesiące nie ma już miejsc w grupie. Może uda mi się zapisać ją w nowym roku. Miejsc w grupie jest niewiele a zajęcia cieszą się sporą popularnością - i pani prowadząca ma podejście do dzieci i cena jest dość atrakcyjna.
A wczoraj, w piątkowy poranek, życie sprawiło mi przemiłą niespodziankę. Kolega z pracy miał bilety na przedstawienie, ale córka z wnukami nie mogła przyjechać z Kalifornii, więc postanowił bilety oddać komuś, kto będzie mógł wybrać się do teatru. Oddać za darmo wszystkie 5 posiadanych sztuk.
I tym sposobem, wraz z dziećmi swoimi i dwójką dzieci znajomych, obejrzeliśmy na żywo Chrisa i Martina z Wild Kratts (oficjalna strona tutaj: KLIK.) I bawiliśmy się wyśmienicie!
2 komentarze:
To pięknie się wszystko zaczyna!
Gratuluję zdolnego syna. To super, że sobie tak radzi ze wszystkim i potrafi zorganizować czas. To, czego nauczy się na włąsnych błędach - jak to zadanie - zapamięta najlepiej.
Emilia to jak moja średnia... dokazują w podobny sposób :)
No i bilety! Super, że tak wyszło, super, że dobrze się bawiliście.
Hrabina - Dziękuję za miłe słowa! To już najwyższy czas, żeby Krzysiek zaczął sobie radzić... a Emilia, no cóż, może się wyszaleje zanim zostanie nastolatką...
Motylek
Prześlij komentarz