sobota, 28 sierpnia 2021

Moon Falls

Dzieci niemal płakały wyjeżdżając z Rujady. Niby wiedziały, że nie możemy zostać dłużej, ale nie mogły się pogodzić z tym, że ten wspaniały czas dobiegł końca. Nastroje miały morowe, więc coś z tym trzeba było zrobić. Zastosowałam już wcześniej sprawdzoną metodę i zamiast jechać prosto do domu, wybraliśmy się najpierw na małą wycieczkę do jednego z pobliskich wodospadów.

Kilkanaście kilometrów za kempingiem są trzy wodospady. Jeden z nich, Spirit Falls, zobaczyliśmy rok temu, a tym razem wybraliśmy się do Moon Falls. Emilia zasnęła w drodze i nawet jazda po wyboistej żużlowej drodze nie zakłóciła jej snu. Trochę się obawiałam czy samochód sobie poradzi, ale w jednej z recenzji szlaku przeczytałam, że Toyota Prius dała radę, więc doszłam do wniosku, że Kia Niro też sobie poradzi. Poradziła sobie bez problemu, nawet na ostatnim, najgorszym pięciokilometrowym odcinku.

Krzysiek był w paskudnym nastroju, najgorszym, jaki może opanować zmęczonego nastolatka, ale na szczęście, kiedy dotarliśmy na parking i wysiedliśmy z samochodu, początek nowej przygody wpłynął na niego pozytywnie.

Jak już dobudziłam Emilię, wyruszyliśmy do oddalonego o kilometr wodospadu. Humory poprawiły się dzieciom diametralnie już po kilkunastu metrach, przechodząc z rozpaczy po zakończeniu wyjazdu pod namiot w tryb radosnego oczekiwania, jaki zawsze niesie ze sobą każda piesza wycieczka. 


A sam wodospad — cóż, po kilku miesiącach suszy raczej nie można było oczekiwać ogłuszających kaskad, ale ledwie widoczne strumyczki sączące się po skale mimo wszystko mnie rozczarowały. 

Moon Falls

Na szczęście dzieci zajęte były wspinaniem się po skałach i pniach zwalonych drzew i wydaje mi się, że żaden wodospad nie był im wcale do szczęścia potrzebny. Potrzebne im było coś, co odwróciłoby uwagę od rozstania z przyjaciółmi i cel ten został osiągnięty. Kiedy ponownie wsiedliśmy do samochodu, humory dopisywały i drogę powrotną przejechaliśmy w miłej atmosferze.



Kurzu, jaki osiadł na samochodzie podczas tej eskapady, nie zmiótł nawet pęd jazdy autostradą, więc po wyładowaniu całego rynsztunku, umyliśmy jeszcze samochód. 



W środku poodkurzała Emila — twierdzi, że odkurzanie samochodu daje jej ogromną satysfakcję. Niestety uczucia te są zgoła odmienne, jeśli chodzi o odkurzanie domu. Szkoda.

3 komentarze:

Jula pisze...

Moze zacznij od porzadku w Jej pokoju.. Satysfakcja ,ze ma wszystko poukladane na miejscu i czysto a potem moze dalej... :D ))
Choc sie nue dziwie, ja tez nie lubie odkurzac mieszkanka. ;)

hrabina pisze...

Ha, ha ha ale się uśmiałam z Twojego komentarza nt odkurzania Emilii. Zawsze sprawia im radośc coś, czego nie muszą robić z obowiązku, co jest swoistą innością:) U nas odkurzanie domu to wieczna kłotnia między dziewczynami, która dół,która górę:)

Humor zmęczonego nastolatka... nic mi na wet nie mów

Wyjazd wspaniały i na szcze\scie znasz sposoby na swoje dzieciaki, więc zaradziłaś kryzysowi.

Pozdrawiam

Motylek pisze...

Jula - niestety to tak nie działa - przeczytaj komentarz Hrabiny.

Hrabina - no właśnie, tak to jest z dziećmi, a może nie tylko z dziećmi?
A nastolatki to ... ech, sama wiesz!

Motylek