czwartek, 19 sierpnia 2021

Quinceañera

Jak pisałam w poprzednim poście quinceañera (z hiszp. quince – piętnaście i años – lata) to tradycyjna huczna uroczystość odbywająca się z okazji piętnastych urodzin dziewczyny, obchodzona w części krajów latynoamerykańskich oraz wśród Latynosów w USA. Uroczystość ta symbolizuje wejście dziewczyny w dorosłość — podobno w wielu rodzinach dopiero od tego momentu córka ma prawo umawiać się na randki, chodzić na tańce, nosić makijaż i buty na wysokich obcasach. Quinceañera  składa się z części religijnej, obejmującej mszę, oraz świeckiego przyjęcia z tańcami i jedzeniem. Terminem quinceañera określa się także bohaterkę tego święta.

Quinceañera Sairy, pod względem ilości zaproszonych osób, zdecydowanie była typowa. Zapytałam ostatnio Marię, mamę Sairy, ile osób było zaproszonych — więcej niż oszacowałam, zaproszonych było 100 osób.


Sukienka Sairy, natomiast, nie była typowa. Zazwyczaj podczas uroczystości jubilatka ubrana jest w elegancką, bardzo ozdobną suknię, przypominającą suknię ślubną (suknia ta ma symbolizować jej pierwsze dorosłe ubranie), najczęściej białą lub różową czy błękitną (delikatne kolory mają wskazywać na niewinność dziewczyny), ale Saira podobno oświadczyła, że takiej sukni nie założy. (Nie dziwi mnie to, bo Saira jest bardzo rozsądną młodą osobą, a bardziej od toalet interesują ją książki i nauka. Między innymi była razem z Krzyśkiem w grupie chodzącej na zaawansowane zajęcia z matematyki.) 
Sukienka Sairy była więc inna. Została przywieziona z Meksyku i nawiązywała etnicznie do korzeni rodziny. Przód zdobiła haftowana aplikacja z malowanymi elementami. Mama Sairy miała elegancką bluzkę w bardzo podobnym kolorze, a część męska rodziny (ojciec i dwaj młodsi bracia) mieli takie same koszule z etnicznym haftem z przodu, w podobnej kolorystyce, tyle że kupione w sklepie, a nie szyte na zamówienie.


Saira nie została odprowadzona do kościoła przez czternaście dziewcząt (damas) reprezentujących lata jej życia (i nie towarzyszyło im czternastu chłopców — chambelanes). Do kościoła weszła pod rękę z ojcem. 
W czasie mszy więcej było zamieszania wokół Sairy niż wokół jej młodszej siostry przystępującej do pierwszej komunii świętej. Msza była po hiszpańsku, ale wydaje mi się, że Saira odnowiła przyrzeczenia chrzcielne, a potem, wraz z młodszą siostrą poszła złożyć kwiaty pod obrazem Matki Bożej z Guadalupe.


Podczas uroczystości jubilatka otrzymała też prezenty, a każdy z nich z osobna był poświęcany przez księdza i uroczyście zakładany. Jubilatka otrzymała łańcuszek z krzyżykiem, pierścionek (lub obrączkę — nie dojrzałam), tiarę, i jeszcze coś tam, ale nie wszystko udało mi się obfotografować, a potem nie miałam okazji zapytać.

Po części religijnej w kościele impreza przeniosła się na wolne powietrze, do wynajętego na tę okazję parku.


Jedzenie było meksykańskie, bardzo smaczne. 



Były też prezenty — masa prezentów, ale nie zostałyśmy z Emilią do czasu ich rozpakowania.

Podczas przyjęcia miało oficjalne założenie przez solenizantkę jej pierwszych butów na wysokim obcasie. Najpierw ojciec ściągnął jej buty na płaskim obcasie, a potem założył te na wysokim — w przypadku Sairy obcas był niezbyt wysoką koturną. 



Potem był pierwszy taniec w butach na obcasach — najpierw z ojcem, a następnie z matką. Potem ojciec dostał w rękę mikrofon i wygłosił mowę — nie znam zbyt dobrze hiszpańskiego, ale wydaje mi się, że jego słowa wyrażały, że nie jest łatwo wychować dziecko, bywają trudne i ciężkie chwile, ale i tak warto, i że kocha swoje dzieci bardzo. Pod koniec macho Felipe się rozpłakał, czym bardzo mnie wzruszył. Nie tylko mnie, Sofia i Saira na widok łez ojca rozpłakały się także, podbiegły do niego, objęły go, i cała trójka zastygła tak na chwilę w tej pięknej, pełnej miłości scenie, ale nie będę się tutaj dzielić zdjęciem tej intymnej chwili.

Przemawiała też mama, Saira, a nawet Sofia. A potem były toasty, wznoszone sokiem gazowanym, bo przecież i dzieci miały w rękach kieliszki. (Z "wesołych" napojów było tylko meksykańskie piwo.)



A potem była piniata. Bo może i piętnastolatka wchodzi w dorosłość, ale kto powiedział, że dorosłym nie wolno się bawić? Miara szczęścia młodocianych chyba się dopełniła tego dnia — dwie piniaty wypełnione łakociami!

A na koniec tort, krojony przez obie dziewczynki, tę obchodzącą piętnaście lat, i tę, która właśnie przystąpiła do pierwszej komunii. 


A tak w ogóle to Saira urodziła się w kwietniu.

5 komentarzy:

Urszula97 pisze...

Bardzo ciekawy obyczaj, pierwszy raz o nim słyszę.Młodsza ubrana jak do ślubu, ciekawe przeżycie dla Was.Pozdrawiam.

Jula pisze...

Ja o tej uroczystosci wchodzenia dziewczat w doroslosc juz slyszalam i czytalam. W ameryce poludniowej np. w Brazylii cale rodziny sie zaporzyczaja, tak to jest hucznie obchodzone.. To wkraczanie dziewczynek w doroslosc. Teraz wiadomo , proces edukacji sie wydluzyl. :)

Motylek pisze...

Urszula - ja też pierwszy raz usłyszałam o Quincinierze całkiem niedawno! I tak, ciekawe to było przeżycie.

Jula - impreza na 100 osób jednak trochę kosztuje, ale czego się nie robi by kultywować zwyczaje!

Motylek

hrabina pisze...

Ciekawa uroczystość i piękne jest to, że zachowują tę tradycję w tak nowoczesnym, jak nasz, świecie.

Motylek pisze...

Hrabina - tak, Latynosi pięknie pielęgnują swoje tradycje, i choć dla nas to często egzotyka, to jednak ciekawa!
Motylek