środa, 23 lipca 2025

Lassen: Ridge Lakes Trail, Emerald Lake, Lake Helen

Ridge Lakes Trail zaczyna się przy parkingu obok Sulphur Works. Pierwsze kilkadziesiąt metrów jest jeszcze zatłoczonych z powodu łanów pięknych żółtych kwiatów chętnie obfotografowywanych przez chyba wszystkich. Nie ukrywam, że i my urządziliśmy sobie tam sesję zdjęciową. 


Kiedy jednak ścieżka zaczyna się piąć w górę, tłumy znikają. Na szlaku spotkaliśmy w przeciągu ponad dwóch godzin tylko kilka osób. Po drodze podziwialiśmy widoki, a na skale na zdjęciu poniżej urządziliśmy sobie kolejną sesję zdjęciową.



Im wyżej, tym więcej zasp śnieżnych, większych i wyższych. Kilka razy zgubiliśmy ścieżkę, zasypaną śniegiem. Na topniejącym śniegu znikały ślady nielicznych poprzedników. 

W końcu dotarliśmy do jeziora. 

Ridge Lake


Aby dojść do drugiego, trzeba przekroczyć strumień - po kamieniach i kłodach, ale że nurt był dość wartki, zasilany topniejącym śniegiem, przeprawa wydała się zbyt niebezpieczna nawet Krzyśkowi. Zapewne udałoby się nam, ale niekoniecznie suchą stopą a nikt nie miał ochoty wpaść do wody, zwłaszcza, że nachylenie terenu w tym miejscu było dość znaczne.


Ridge Lake


Jedno jezioro w zupełności nam wystarczyło. piękne, krystalicznie czyste, z śniegowo-lodowymi nawisami dodającymi dramatyzmu.


Ridge Lake


Kolejna sesja zdjęciowa została przerwana moimi obawami, że złapie nas górska burza. Zachmurzyło się gwałtownie, szare chmury przemykały szybko dość nisko. Dawno temu, w Tatrach, złapała mnie taka burza, nie chciałabym powtórzyć tamtego doświadczenia, zarządziłam odwrót, powitany z wyraźną niechęcią ze strony dziatwy.


Ridge Lake


Na śnieżnych zaspach Emilia zjeżdżała na kurtce jak na sankach - śnieg w lipcu to nie lada atrakcja, zwłaszcza kiedy jest na tyle ciepło, żeby paradować w krótkich spodenkach.



Niedługo po tym jak zaczęliśmy schodzić, chmury rozeszły się, a zanim dotarliśmy do samochodu, zniknęły zupełnie. W czasie całego naszego pobytu w Lassen nie spadła ani kropla deszczu.



Po parkingu krążyły samochody w oczekiwaniu na zwolnienie się miejsca, więc zebraliśmy się dość szybko, ale jeszcze potem zatrzymaliśmy się przy dwóch górskich jeziorach wzdłuż których poprowadzono drogę.

Pierwsze z jezior, Emarald Lake.

Emerald Lake


Na zaspie przy samej wodzie moje dzieci urządziły sobie bitwę na śnieżki. 

Ludzi sporo, bo jeziorko tuż przy drodze, ale udało się zrobić zdjęcie bez okazów homo sapiens w kadrze.

Gorzej było przy kolejnym jeziorze, skutym lodem Lake Helen - nazwanym na cześć Helen Brodt, pierwszej kobiety, która zdobyła najwyższy szczyt w parku, Lassen Peak.


Lake Helen


Czekałam bardzo długo aż jedna para skończy sesję zdjęciową, ale w końcu zrobiło mi się bardzo zimno i doszłam do wniosku, że Helen Lake nie musi wypełnić całego kadru na zdjęciu. Zadowoliłam się fotką części jeziora, bez ludzkości. 

Dzieci stoczyły kolejną wojnę na kule śniegowe, i mimo, że zaspa była nachylona dość mocno opadając do tafli jeziora, żadne z nich nie zsunęło się do szczeliny między brzegiem a krą lodową.

A kiedy odjeżdżaliśmy, dziewczę nadal pozowało w kusej koszulce z odsłoniętym brzuchem a jej partner cierpliwie pstrykał zdjęcie za zdjęciem.



Dzień zakończyliśmy kąpielą w jeziorze i odpoczynkiem w hamaku i przy ognisku.

Brak komentarzy: