sobota, 26 lipca 2025

Lassen: Echo Lake & King's Creek Falls

Czwartego lipca, Dzień Niepodległości w USA, ale w parku narodowym sztuczne ognie są zabronione. Tego dnia wybraliśmy się na dwa szlaki - dzieci stwierdziły, że jeden to za mało, pewnie dlatego, że był niezbyt długi.

Najpierw powędrowaliśmy do oddalonego o około 2 km jeziora Echo Lake. Nie musieliśmy nigdzie jechać samochodem ponieważ szlak biegnie tuż obok pola biwakowego, kilkanaście metrów od miejsca, w którym stał nasz namiot. 

Zaraz na początku oparty o drzewo stoi znak ostrzegający o niebezpieczeństwach z jakimi wiąże się wędrowanie przez ten zniszczony przez pożar obszar.



Postanowiliśmy zaryzykować. 

Nie spadły nam na głowę ani żadne gałęzie, ani żadne kamienie, nie wpadliśmy też do żadnej dziury. Tylko żal ściskał serce patrząc na spustoszony pożarem teren. Krzewy i kwiaty powróciły, ale drzewa nie - wypatrywałam samosiejek, ale nie udało mi się dostrzec żadnego, choćby kilkucentymetrowego drzewka.


Echo Lake Trail


Tylko początkowy odcinek szlaku prowadzi przez spalony las, potem weszliśmy do pięknego lasu, i wędrowaliśmy nim aż do samego jeziora Echo Lake.


Echo Lake


Jeziorko niewielkie ale urocze. Ponieważ niedaleko do niego od pola namiotowego, a do tego trasa nie jest szalenie wymagająca, to przyjemny spacer dla każdego - po drodze spotkaliśmy kilka rodzin z dziećmi o znajomych twarzach. Niektórzy obchodzili jezioro wokół, my postanowiliśmy zachować siły na drugą wycieczkę. Po przekąsce ruszyliśmy w drogę powrotną.

Wracając, mieliśmy przed sobą piękną panoramę. 


Echo Lake Trail

Echo Lake Trail


Spacer zajął nam dwie godziny, więc po obiedzie pojechaliśmy na drugą wycieczkę, na szlak prowadzący do wodospadu King's Creek Falls.

W dzień świąteczny, do tego w długi weekend, w jednym z najpopularniejszych miejsc w parku były straszne tłumy. Jakoś nie pomyślałam, żeby tego dnia wybrać się w mniej popularne miejsce, jak choćby nasz poranny spacer tego dnia. 

Udało nam się zaparkować samochód na jednej z bardzo nielicznych zatoczek przy szosie - pobocze było zbyt wąskie. Po kilku minutach marszu wzdłuż drogi dotarliśmy do szlaku. 


King's Creek


Trasa, mimo że znowu prze spalony las, oferuje niesamowite widoki - dość szeroką panoramę gór, dzikie urwiska, moc potoczków, przy których soczysta zieleń i kolory letnich kwiatów momentami wydają się nierealne.


King's Creek Falls Trail

King's Creek Falls Trail

King's Creek Falls Trail

King's Creek Falls Trail


Sam wodospad na potoku King's Creek nie jest zbyt łatwo ogarnąć wzrokiem ponieważ kaskada spada do wąskiego i głębokiego kanionu. Jest wprawdzie taras widokowy przy samym wodospadzie, ale tu z kolei jest zbyt blisko by wodospad zmieścił się w obiektywie.


King's Creek Falls

Przysiedliśmy na chwilę na kamieniu z widokiem na wodospad, posililiśmy się i wkrótce i ruszyliśmy dalej. W pewnym momencie szlak rozwidla się. 


King's Creek Falls Trail


Można wrócić tą samą trasą jaką się przyszło, albo alternatywną, schodami wykutymi w skale wzdłuż potoku. Na tym odcinku obowiązuje ruch jednostronny ponieważ ścieżka jest bardzo wąska.


King's Creek Falls Trail


Ta część szlaku podobała mi się najbardziej. Wspinaczka po schodach wcale nie była aż tak trudna jak można się było spodziewać, a może po prostu nogi mi się już do tego czasu wzmocniły od wędrowania.



Po powrocie do samochodu, jadąc parkową szosą minęliśmy pole namiotowe i pojechaliśmy do ośrodka położonego przy północnym wjeździe do parku. Przy ogromnym polu biwakowym jest sklep, pralnia, i zadziwiająco czysta łazienka z prysznicami. 

Za niewielką opłatą wyszorowaliśmy się w strumieniach gorącej wody. Ręczniki, mydło i szampon, oraz czyste ubrania mieliśmy w samochodzie ponieważ wcześniej zaplanowaliśmy właśnie takie zakończenie dnia. A na koniec uraczyliśmy się lodami włoskimi - wszak był to dzień świąteczny!





Brak komentarzy: