W piątek ja miałam pracowy piknik.
W sobotę byliśmy na pierwszej komunii koleżanki Emilii.
W niedzielę, pracową imprezę miał nasz rodzinny Ratownik.
Mój piknik odbył się na terenie prywatnej posiadłości szefostwa, w lesie, ale był katering, DJ, muzyka i tańce na leśnej polanie. Świętowaliśmy zbiorowo: zakończenie projektu, nad którym mozoliliśmy się od ośmiu lat, przejście na emeryturę jednej z koleżanek, okrągłe (50) urodziny kolegi, oraz to, że przetrwaliśmy minione 18 miesięcy pandemii i jako firma, i każdy z osobna. Nie powiem, że bez szwanku, bo to nie prawda. Wszyscy dostali wprost albo rykoszetem, są wśród nas tacy, którzy zachorowali, a wszyscy boimy się, czy uda nam się zachować miejsce pracy. Ale wszystkich obecnych niezmiernie cieszył fakt, że możemy się zobaczyć nie na ekranie komputera a w realu. Pierwszy raz od marca 2020.
Dodatkowe emocje zapewniła nam kwesta na rzecz drużyny pływackiej Emilii.
W lipcu, w ramach tej kwesty, sprzedawałam losy na loterię, a główną wygraną było opłacone mieszkanie na 7 nocy na Hawajach. (Właścicielem mieszkania jest trener innej lokalnej drużyny pływackiej). Wysłałam maila w pracy, a odzew przeszedł moje wszelkie oczekiwania. Nie tylko sporo osób postanowiło kupić losy, ale też moi szefowie zamówili sporą pulę na firmę, z założeniem, że jeśli właśnie ten los firmowy okaże się szczęśliwym, zostanie on wylosowany wśród pracowników. I tak właśnie się stało! Podczas pikniku mieliśmy więc dodatkowe losowanie. Emocje były spore, ponieważ szefowie do już znanej nagrody dorzucili $500 na bilet lotniczy oraz $300 na podatki, które od tych nagród trzeba opłacić. Niestety to nie mnie los obdarował darmowymi wakacjami na Hawajach.
Impreza pracowa Krzyśka też podobno była bardzo udana. Odbyła się na basenie, który w niedzielę jest i tak zamknięty, wszyscy ratownicy mieli cały kompleks dla siebie i z tego, co mi dziecko opowiedziało, używali, ile wlezie. Impreza przedłużyła im się o dwie godziny, bo tak świetnie się bawili, a jedzenie, które po imprezie zostało, dojadali do środy.
W sobotę byliśmy na pierwszej komunii koleżanki Emilii.
W niedzielę, pracową imprezę miał nasz rodzinny Ratownik.
Mój piknik odbył się na terenie prywatnej posiadłości szefostwa, w lesie, ale był katering, DJ, muzyka i tańce na leśnej polanie. Świętowaliśmy zbiorowo: zakończenie projektu, nad którym mozoliliśmy się od ośmiu lat, przejście na emeryturę jednej z koleżanek, okrągłe (50) urodziny kolegi, oraz to, że przetrwaliśmy minione 18 miesięcy pandemii i jako firma, i każdy z osobna. Nie powiem, że bez szwanku, bo to nie prawda. Wszyscy dostali wprost albo rykoszetem, są wśród nas tacy, którzy zachorowali, a wszyscy boimy się, czy uda nam się zachować miejsce pracy. Ale wszystkich obecnych niezmiernie cieszył fakt, że możemy się zobaczyć nie na ekranie komputera a w realu. Pierwszy raz od marca 2020.
Dodatkowe emocje zapewniła nam kwesta na rzecz drużyny pływackiej Emilii.
W lipcu, w ramach tej kwesty, sprzedawałam losy na loterię, a główną wygraną było opłacone mieszkanie na 7 nocy na Hawajach. (Właścicielem mieszkania jest trener innej lokalnej drużyny pływackiej). Wysłałam maila w pracy, a odzew przeszedł moje wszelkie oczekiwania. Nie tylko sporo osób postanowiło kupić losy, ale też moi szefowie zamówili sporą pulę na firmę, z założeniem, że jeśli właśnie ten los firmowy okaże się szczęśliwym, zostanie on wylosowany wśród pracowników. I tak właśnie się stało! Podczas pikniku mieliśmy więc dodatkowe losowanie. Emocje były spore, ponieważ szefowie do już znanej nagrody dorzucili $500 na bilet lotniczy oraz $300 na podatki, które od tych nagród trzeba opłacić. Niestety to nie mnie los obdarował darmowymi wakacjami na Hawajach.
Impreza pracowa Krzyśka też podobno była bardzo udana. Odbyła się na basenie, który w niedzielę jest i tak zamknięty, wszyscy ratownicy mieli cały kompleks dla siebie i z tego, co mi dziecko opowiedziało, używali, ile wlezie. Impreza przedłużyła im się o dwie godziny, bo tak świetnie się bawili, a jedzenie, które po imprezie zostało, dojadali do środy.
A o sobotniej imprezie będzie osobno.
2 komentarze:
Najważniejsze, by dobrze się działo, zdrowie dopisywało, a w zdrowym ciele był zdrowy duch. :)
Pozdrawiam ciepło.
Splociku, masz całkowitą rację - oby zdrowie dopisywało! Ale czasem trzeba też się zabawić i zapomnieć na chwilę o troskach.
Pozdrawiam serdecznie,
Motylek
Prześlij komentarz