sobota, 17 kwietnia 2021

Dąb

Dąb, piękne, zdrowe, sześćdziesięciopięcioletnie drzewo, daje nam latem wytchnienie od skwaru płynącego z nieba. 



Z roku na rok gałęzie się wydłużają, aż w końcu zaczęły plątać się między kablami: tym zasilającym dom w energię elektryczną oraz tym zapewniającym nam wirtualne okno na świat (internet). 

Od dłuższego czasu martwiłam się o ewentualne zerwanie któregoś z tych kabli w wyniku oblodzenia lub kumulacji śniegu na gałęziach drzewa. Wiedziałam, że trzeba by poprzycinać konary i cieńsze gałęzie, ale sama nie potrafiłabym tego zrobić, bo drzewo jest ogromne, a usługi tego typu sporo kosztują. Zwierzając się z gnębiącego mnie problemu koleżance, nieoczekiwanie rozwiązanie samo nadeszło. Koleżanka poleciła mi pana, który poprzycinał drzewa na jej posesji za bardzo przystępną cenę. 

Pan przyjechał, drzewo obejrzał, wycenę przedstawił — kwota, choć niemała, okazała się rzeczywiście dość konkurencyjna (w porównaniu z wycenami innych firm) i na moją skromną kieszeń. Ustaliliśmy termin.

Prace trwały dwa dni. Pierwszego dnia Holender (pan przywędrował do USA z Holandii) poprzycinał gałęzie, do których dało się dotrzeć od dołu, z wykorzystaniem pięciometrowej drabiny i piły na 3.5-metrowym wysięgniku. 



Pod koniec tego dnia odetchnęłam z ulgą — przestrzeń wokół kabli została wyczyszczona i już żadna spadająca gałąź nie mogła zagrozić zerwaniem żadnej z linii. W samym ogródku też jakby przejaśniało — nawet bez liści, gałęzie zatrzymywały sporo światła.

Kolejnego dnia Holender przybył z posiłkami. Dwie dodatkowe osoby pomagały w ubezpieczaniu samego Holendra działającego na drzewie oraz przy spuszczaniu odciętych gałęzi na ziemię. Dzięki temu nie spadały z hukiem, wybijając dziury w trawniku. Niektóre konary zaczynały już sięgać nad dom. Jeśliby któryś się złamał, spadając, uszkodziłby dach. Taka ewentualność też już została wyeliminowana.



Od czasu do czasu "podglądałam" Holendra na drzewie — wydawał się taki malutki, mimo że chłop ma przynajmniej 180 cm wzrostu!


Wszystkie gałęzie były sukcesywnie wynoszone z ogródka, a przed skończeniem prac pierwszego i drugiego dnia, Holender pięknie wysprzątał też wszystkie drobne gałązki i inne śmieci, tak, że po skończonej pracy nie zostało mi nic innego, jak podziwiać pięknie przycięte drzewo.



Zrobiłam kilka zdjęć przed i po. Drzewo jest spore, więc ciężko sfotografować szczegóły, tak by pokazać zarazem całokształt zmian, ale myślę, że patrząc na ujęcia sprzed przycinania i po widać jak mocno drzewo zostało prześwietlone.





3 komentarze:

splocik pisze...

Dąb okazały i przy obecnych kaprysach pogody mógłby narobić szkody.
W okolicy kabli widać jeszcze inne drzewa, czy one nie zagrażają?
Czasami nieoczekiwanie przychodzi pomoc i bardzo fajnie, że tak się udało rozwiązać problem.
Pozdrawiam ciepło.

Jula pisze...

Tez ciesze sie, ze problem rozwiazalas.
I tez widze te obce drzewa na drodze kabli?.

;)))

Motylek pisze...

Te inne drzewa są przycięte tak, że nie zagrażają liniom przesyłowym - ani tym głównym, ani tym zasilającym mój dom. Tak twierdzą fachowcy zatrudnieni przez naszego lokalnego dostawcę energii elektrycznej, którzy te drzewa przycinali. Moje drzewo też przycięli, ale nieznacznie i tylko od strony głównej linii. W kwestii linii odchodzącej do mojego domu - oznajmili mi, że to moja odpowiedzialność. To tylko na zdjęciu tak wygląda, ale w rzeczywistości żadne gałęzie już się nie plączą między kablami.
Motylek