Kilka lat temu powiększono parking, zwiększając szansę na znalezienie miejsca do zaparkowania. Pomimo opłaty miejsce cieszy się ogromną popularnością. Mieliśmy szczęście - akurat zwolniło się jedno z najdogodniejszych miejsc.
Dzieci wskoczyły w krótkie spodenki i pognały. Z jednej strony, pod samymi skałami, do oceanu wpada potok - to jeden z ich ulubionych zakątków.
Potem przenieśliśmy się na drugi koniec zatoki, gdzie niezmiennie od lat kusi dzieci swymi tajemnicami niewielka jaskinia.
Na tych niewielkich skałkach wystających z wody spotkała nas mokra przygoda. Zaskoczyła nas fala, wyższa o metr, niż dotychczasowe. Mimo, że stałam w wydawałoby się bezpiecznym miejscu, woda sięgnęła mi kolan, zamaczając buty i skarpetki. Co ciekawe, sportowe spodnie zrobione są z takiego materiału, że nie przemokły, a woda po nich spłynęła.
Fala rozbiła się o skałkę, na której stała Emilia i wprawdzie nie dosięgnęła jej stóp, ale za to spadła kaskadą wody na dziecko od góry, jak porządny prysznic, przemaczając wszystko, nie została na Emilii nawet jedna sucha niteczka.
Na szczęście miałam w samochodzie zapasowe ubrania.
Od wielu miesięcy nie byliśmy nad oceanem, dzieci spragnione były plaży, więc cieszyły się zabawą, cały czas spędzając w ruchu, biegając, łapiąc meduzy, kopiąc w piachu, zbierając muszelki, których przywieźliśmy do domu pół wiaderka.
Ja cieszyłam się odpoczynkiem na kocu i obserwacją poczynań moich pociech. Oraz kontemplacją otaczającego mnie piękna.
Zaproponowałam dzieciom spacer do latarni, którą tego dnia można było zwiedzać, ale nie wykazały zainteresowania.
Zostaliśmy więc na plaży, ciesząc się słonecznym ciepłym, niemal letnim dniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz