Tym razem było ich tylko czworo - trzech chłopców i jedna dziewczynka.
Karatecy zostali porządnie przeegzaminowani z wszystkiego co powinni wiedzieć aby zmienić kolor pasa z żółtego na pomarańczowy. Wiem, bo obserwowałam przebieg prawie całego egzaminu, który trwał godzinę i 45 minut. Egzaminowani musieli udowodnić, że materiał mają w małym paluszku - i z tego co widziałam, mają.
Rodzice cierpliwie czekali, młodsze siostry (okazało się, że cała czwórka ma młodsze siostry) rozrabiały z mniej lub bardziej bolesnymi skutkami.
Emilia rozwaliła sobie wargę - poleciała krew, był straszny płacz, ale nie trwał długo i mała znowu wróciła do rozrabiania. Warga już się zagoiła i jest dobrze.
Po egzaminie nastąpiła ceremonia wymiany pasów, po niej sesja fotograficzna z mistrzem a na koniec dzieci dostały pączki kupione przez jednego z rodziców.
A tak ogóle to Krzysiek ma nową fryzurę, bo postanowił sam podciąć sobie grzywkę, a w wyniku jego działalności fryzjerskiej wyglądał jak chłopiec z zaczarowanego ołówka - nie miałam czasu jechać z nim do fryzjera, więc obcięłam mu włosy maszynką. Tak wygląda dużo lepiej...
2 komentarze:
gratuluję dobrze zaliczonego egzaminu. to był na pewno wielki dzień!
Anka
Hrabina - Dziekuje w imieniu Krzysia - oj, tak, to bylo WIELKIE wydarzeniew jego zyciu i BARDZO jest dumny z tego pomaranczowego skrawka materialu... Ja tez!
Motylek
Prześlij komentarz