Krzysiek zabrał do szkoły tablet - łatwo się domyślić, że bez pozwolenia rodziców.
Dostał karę.
Kazałam mu zgrabić liście z trawnika za domem. Najpierw kręcił nosem, ale potem mu się zabawa spodobała. A mi chodziło głównie o to, żeby go odciągnąć od telewizora, bo spędza przed ekranem za dużo czasu.
Liści było sporo, więc miał co robić. Niestety znalazł się ktoś, kto postanowił go wyręczyć, i musiałam wymyślić inną karę.
Tym razem wymyśliłam mycie szafek w kuchni - tego chyba nikt nie lubi...
Dostał też karę dodatkową.
W ramach konkursu czytelniczego, jako jeden z cztero osobowej drużyny, zobowiązał się do przeczytania pewnej książki, ale jakoś nie bardzo miał ochotę na lekturę i książka leżała kilka tygodni nie tknięta. Każdy z czterech członków drużyny ma przeczytać 4 książki (w sumie - 16), więc jak ktoś zawali i nie przeczyta jednej, drużyna będzie miała mniejsze szanse w konkursie. No i jako karę dodatkową, Krzysiek miał przeczytać tę właśnie książkę. Bo tak w ogóle to czyta to co chce i nigdy go nie zmuszam do lektury, na którą nie ma ochoty.
Jak już robiłam zdjęcie potomka grabiącego liście, to uwieczniłam też drzewo sąsiadów w jesiennych kolorach:
2 komentarze:
Wiesz, że u nas największa kara jest odebranie możliwości korzystania z elektroniki! może dlatego, ze grać na tabletach i innych ustrojstwach mogą tylko w weekend? starają się mocno, ale i tak kary się zdarzają.
Aniu - zakaz gry na tablecie to też najczęściej wymierzana u nas kara. Ale tym razem, chciałam, żeby Krzysiek odczuł, że to kara innego kalibru - zapowiedziałam mu, że dopóki nie zgrabi tych liści i nie przeczyta książki, tablet będzie dla niego niedostępny - chyba zapomniałam o tym napisać. U nas też tablet schowany jest w dni, w które jest szkoła.
Motylek
Prześlij komentarz