W Anglii dotarły do nas dwie niedobre wiadomości.
Wiadomość pierwsza: ze względów osobistych, pani prowadząca przedszkole, do którego chodziła Emilia, postanowiła je zamknąć. Uczyniła to nagle, bez uprzedzenia i nieodwołalnie. Spotkałam się z panią we wrześniu i nie ma nadziei, że otworzy domowe przedszkole w przyszłości.
Wiadomość druga: w połowie sierpnia zwolniono męża z pracy.
Emilia nie chodzi więc do przedszkola, a kiedy ja idę do pracy, zostaje w domu z tatą.
Jest to rozwiązanie tymczasowe, więc kiedy już umarła nadzieja związana ze starym przedszkolem, rozejrzałam się za nowym.
Po selekcji zostały dwa.
Pierwsze, nieco dalej od domu, za to bliżej mojej pracy, polecane bardzo przez panią z byłego przedszkola Emilii. Niestety mają listę dzieci oczekujących na przyjęcie i może się okazać, że kiedy nadejdzie czas, że przedszkole będzie nam potrzebne od zaraz, nie będzie miejsca dla Emilii.
Drugie przedszkole, blisko domu, choć nie aż tak, żeby chodzić na piechotę. Prowadzone przy kościele baptystów, większe niż to pierwsze, ale nie moloch. Emilia byłaby siódmym dzieckiem w swojej grupie. Miejsce dla niej jest od zaraz.
Teraz pozostaje nam jedynie czekać, aż to przedszkole będzie potrzebne.
Póki co Emilia świetnie się czuje w domu, raczej się nie nudzi - zawsze znajdzie sobie jakieś ciekawe zajęcie, a że nie zawsze po myśli mamy, cóż...
Ostatnio córeczka moja dorwała dość tłustą maść (coś w rodzaju linomagu) i większą część zawartości tubki wtarła sobie we włosy.
Zeszło dopiero po czwartym myciu: szamponem dziecięcym, szamponem dla dorosłych, płynem do mycia naczyń, ponownie szamponem dziecięcym.
Najlepiej spisał się płyn do mycia naczyń.
Na szczęście Emilia nie histeryzuje przy myciu włosów - ładnie odchyla głowę do tyłu i zamyka oczy, więc cała procedura nie była nawet taka uciążliwa. Nie myłam jej tych włosów cztery razy jednego dnia tylko dzień po dniu i po prostu przez kilka dni miała niezbyt ładnie wyglądające włoski.
Emilka w ogóle lubi sobie wcierać wszystko we włosy. Nawet jak się namydla podczas wieczornej kąpieli, zazwyczaj nie pomija głowy, ale mydło przynajmniej spłukuje się bez problemu.
A na koniec wyjaśnienie pochodzenia i znaczenia słowa pinkowy.
"Pink", czyli kolor różowy, to obok fioletowego (na który Emilia mówi również "pink") ulubiony kolor Kruszynki. A że po polsku różowy kończy się na "-owy", z połączenia angielskiego "pink" i końcówki "-owy" powstał pinkowy.
I wszystko jasne!
3 komentarze:
Kruszynka jest przecudna.Nie wiadomo co lepsze :tłuste włosy czy radość z otwierania drzwi i trzaskania nimi.Może to dobrze,że tato będzie z Emilką?Zawsze mówię,że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
Władek wtarł sobie kiedyś we włosy krem nivea. Oj, było co zmywać;)
Krycha - Z pewnoscia to dobrze, ze tata pobedzie troche z Emilka!
Agata - oj, potrafie to sobie wyobrazic...
Motylek
Prześlij komentarz