wtorek, 30 lipca 2024

🧶Siateczka

Ostatnio więcej słucham niż czytam. Tyle spraw do ogarnięcia a dzień nie chce się wydłużyć. Nawet gdyby udało się dodać kilka godzin do każdej doby, czy wystarczyłoby sił na zagospodarowanie dodatkowego czasu? Trzymanie oczu otwartych czasami wydaje się wszak ponad siły. 

Słucham sporo książek, a że najłatwiejszy dostęp mam przez aplikację na telefonie powiązaną z lokalną biblioteką, to słucham po angielsku. (Niestety nie mają niczego po polsku.) Idąc na spacer lub pracując w ogródku nie zawsze mam gdzie wsunąć telefon – projektanci odzieży strasznie nas kobiety dyskryminują projektując ubrania bez kieszeni a przecież nie w każdej sytuacji targamy ze sobą torebkę! Wyobraźcie sobie jak przycinam sekatorem forsycję z torebką zawieszoną w zgięciu łokcia! 

Mam torbę "nerkę", ale jest stanowczo za duża dla jednego telefonu komórkowego więc zrobiłam sobie taką niewielką torebeczkę, do której mieści się telefon i niewiele więcej. 




Pasek jest na tyle długi, by móc torebkę zawiesić i przycisnąć do ciała łokciem z drugiej strony by za bardzo nie dyndała podczas szybszego marszu. Wykończyłam techniką wypatrzoną ostatnio na Instagramie. Zapewne ma jakąś nazwę i pewnie niejedna dziewiarka zna ten sposób wykańczania dzianiny, ale dla mnie to nowość. (Nie wiem jak długo link będzie działał bo świat wirtualny rządzi się swoimi prawami.) 

Torebeczkę zgłaszam do dwóch zabaw. Jedna z nich to Rękodzieło i przysłowia albo...2 u Splocika. 


Moja bardzo niedoskonała torebeczka pasuje do cytatu:

"Tak wielu z nas wierzy w perfekcję, a przecież ona wszystko niszczy. Idealne jest wrogiem nie tylko dobrego, ale też wrogiem tego, co realistyczne, co możliwe i co zabawne". - Rebecca Solnit

Druga zabawa to Coś prostego u Renaty. 


W lipcu, w związku z igrzyskami olimpijskimi robimy siatki – w wyniku skojarzeń siatkówka (dyscyplina olimpijska) – siatka. Moja siatka jest maciupeńka, ale spełnia cel, do jakiego każda siatka jest przeznaczona.

W torebeczce ukrył się na chwilę telefon córki, bo mój, dla którego siateczka została wykonana, pracował robią zdjęcia.

sobota, 27 lipca 2024

W lipcowym ogródku

W tym roku wprowadziłam kilka zmian w warzywniku. Doszłam do wniosku, że posiadane drewniane grządki skrzynkowe są jednak za płytkie. Normalnie byłyby ok, ale nie lubię, kiedy ziemia sięga krawędzi, a wypełnione do połowy wysokości nie zapewniały odpowiedniej grubości warstwy gleby.

Ponieważ obie skrzynki miały ten sam wymiar, ułożyłam je jedna na drugiej, skręciłam i w ten sposób otrzymałam jedną wyższą skrzynkę. W wolne miejsce ustawiłam dwie mniejsze skrzynki, metalowe, zakupione przez internet do własnoręcznego montowania. 


Ze skręceniem nie było problemu, ale kiedy zaczęłam je wypełniać ziemią doszłam do wniosku, że jednak kupiłam za wysokie. A teraz w zależności od dnia i nastroju nadal tak uważam albo dochodzę do wniosku, że takie wyższe są dobre. W tym roku wypełniłam je ziemią tylko na tyle, żeby wystarczyło, a za rok dosypię więcej świeżej ziemi. W związku z tym pomidorki rosną sobie otoczone parawanem.
 

Chyba im to odpowiada, bo wyrosły dorodne, zaczęły już dojrzewać i nawet kilka już zjedliśmy.


W tym roku miałam trochę własnej rozsady, potem dostałam 20 sztuk rozsady od jednej koleżanki, kilka sztuk od innej, a na koniec od trzeciej, której nawaliło biodro i musiała zrezygnować z wszelkich upraw a zakupione sadzonki (pomidory, papryka, cynie) przekazała mnie. 

W tej sytuacji pojawił się problem: gdzie to wszystko posadzić? Miejsca mało, nie było wyjścia i posadziłam trochę za gęsto, ale że ziemię dopiero co zakupiłam, to wszystko rośnie. Pomidory, dla których zabrakło miejsca w grządkach skrzynkowych, posadziłam w większe donice i też dość dobrze rosną. 

Podczas jednego ze spacerów natknęłam się na wystawione przy krawężniku sadzonki ogórków z prośbą o przygarnięcie. O ile w minionych latach nigdy nie udawały mi się ogórki, o tyle te przygarnięte radzą sobie bardzo dobrze a okazały się dość smaczne. 


Nie udał mi się groszek zielony, ale chyba za późno go wysiałam. Za to ładnie rośnie fasolka szparagowa, przezimowana w domu papryka (już kilka owoców zjedzonych) oraz to, co samo się wysiało: słoneczniki, cukinia, squash. 




Nasionka wyrzucone na kompostownik pewnie rozniosły po ogrodzie ptaszki, ale efekt bardzo mnie cieszy. Obie z Emilią lubimy placki z cukinii robione tak jak placki ziemniaczane. 

Przezimowane papryki mają już piękne owoce a te posadzone w tym roku (rozsada otrzymana od koleżanki) dopiero kwitną. W tym roku też postaram się przechować przez zimę kilka sztuk.


Jesienią posadziłam drzewko figowe, ponieważ okazuje się, że Emilia lubi figi. Kilka dni temu odkryłam zawiązki owoców!



W tym roku miałam bardzo mało porzeczek za to pięknie obrodziły jagody – w zeszły roku było dokładnie na odwrót. 

Agrest też się udał w tym roku. Mam tylko jeden krzaczek po to, żeby dzieci wiedziały co to jest agrest i jak wygląda. Malin było troszkę, tak do pojedzenia, chyba muszę je nawieźć na wiosnę. 

Zakwitły też cynie otrzymane od koleżanki. Ładnie komponują się z białymi kwiatkami wrotyczu (czy tak się odmienia?)  maruna – to na nowej rabatce przed domem, nad którą zaczęłam pracować tej wiosny. Teraz wygląda tak:


A wcześniej wyglądała tak:


Jeszcze wcześniej rosła w tym miejscu trawa. 

Dwie cynie posadziłam przy jaśminie pnącym, który dostałam na urodziny. 



Jaśmin przyjął się i zaczął piąć się po podpórce. I jaśmin i obie cynie oglądam sobie przez okno kuchenne popijając rankiem kawę. 

U nas nadal ciepło, choć już nie tak piekielnie gorąco. Nadal bezdeszczowo, choć zaliczyliśmy jedną burzę. Nie napadło wiele, następnego dnia trzeba było podlewać jak co dzień.

sobota, 20 lipca 2024

Memorial Weekend 2024: Paulina Falls

Wodospad Paulina Falls położony jest na terenie Newberry National Volcanic Monument, na strumieniu Paulina Creek wypływającym z pobliskiego jeziora Paulina Lake. 

Różne źródła odmiennie precyzują wysokość kaskady — od 24 do 80 metrów, jednak jedno jest pewne — strumień spada dwiema kaskadami. 

Na parkingu zalegał jeszcze śnieg i było go tyle, że tylko połowa parkingu była dostępna. Byli tacy, którzy usiłowali przejechać zalegające zaspy, ale podczas naszego krótkiego pobytu w tym miejscu nie udała się ta sztuka żadnemu pojazdowi — wszyscy w końcu zawracali. 

Wodospad można sobie obejrzeć z punktu widokowego na górze, ale można też zejść na dno kanionu. Ponieważ dojazd w to miejsce nieco nam zajął, trzeba było nieco się poruszać, więc ku ogromnemu niezadowoleniu Emilii zeszliśmy na dół. Emilia była tego dnia bardzo nie w humorze, ale dała się namówić na rodzinne zdjęcie.



Paulina Falls to chyba jedyny wodospad, który mi się nie podoba. Ogromny uskok robi porażające wrażenie, ale brak roślinności przy wodzie, paproci, mchów, porostów, nadaje temu miejscu posmaku grozy i niepokoju. Rumowisko ogromnych odłamków skalnych u podnóża zdaje się sugerować, że właśnie przewalił się przez to ponure miejsce jakiś kataklizm, aż ciarki przechodzą po plecach. Nie zabawiliśmy tam długo. 

Kiedyś już to miejsce odwiedziłam, we wrześniu 2009 roku, zachował się nawet archiwalny wpis. Emilii nie było jeszcze wtedy na świecie, a Krzysiek nie pamiętał tego miejsca — miał wtedy cztery lata. Za to pamiętał inne odwiedzone podczas tamtej wycieczki miejsca, Big Obsydian Flow i High Desert Musem, o których napiszę niebawem.

wtorek, 16 lipca 2024

🏊 Lap-a-thon 2024

Kolejny Lap-a-thon za nami. To już trzeci

Emilia najpierw powiedziała, że tak, chce brać udział ale tuż przed wyjściem z domu zaczęła kręcić nosem, że jednak nie. Potem trochę pływała, ale więcej odpoczywała w związku z tym przepłynęła mniej niż rok temu - chyba 88 długości basenu. Potem była bardzo niezadowolona bo wylosowała nie tę nagrodę co chciała. Tak się w tym niezadowoleniu nakręciła, że wpadła w histerię, ale jak już się wypłakała a potem jeszcze wyzłościła to okazało się, że jednak ta jej nagroda nie taka zła.


Krzysiek dał z siebie wszystko - jak to Krzysiek. W ciągu godziny przepłynął 168 długości basenu. Z wylosowanej nagrody był bardzo zadowolony, ale z butelki termicznej też bym się cieszyła.

U nas nadal potwornie gorąco ale to chyba tak jak wszędzie.

czwartek, 11 lipca 2024

Lato

Wróciliśmy z wyjazdu wakacyjnego. Relacja w swoim czasie — teraz moc spraw do ogarnięcia a do tego ciągłe podlewanie ogródka, bo gorąco potwornie (we wtorek 42°C, ale teraz już tylko 38°C). 



Podczas naszej nieobecności przyszły wyniki matury międzynarodowej syna — nie wiem, czy dyplom otrzyma w tradycyjnej papierowej formie, czy tylko potwierdzenie drogą elektroniczną, ale maturę międzynarodową zdał, z czego bardzo się ucieszył, bo nie wszystkim jego kolegom się udało.

Przyszły też wyniki egzaminu ze statystyki na poziomie rozszerzonym — rezultat na tyle wysoki, że Krzysiek dostanie kredyt za ten kurs na studiach i nie będzie musiał już chodzić na te zajęcia.