sobota, 27 kwietnia 2024

Grań Dzikich Irysów

Coraz trudniej wybrać się razem we troje na spacer czy wycieczkę. Dzieci mają już swoje sprawy i często są one bardziej atrakcyjne niż spacer z mamą, ale to raczej nic wyjątkowego. W zeszły weekend Krzysiek był na turnieju szachowym, dzisiaj Emilia bardzo chciała spędzić dzień z koleżanką. Wstała rano, poćwiczyła bardzo porządnie na pianinie, ogarnęła swój pokój — nie było do czego się przyczepić! Kusiła ją perspektywa wycieczki, ale zwyciężyła koleżanka. 

Na spacer poszłam z Krzyśkiem. To w zasadzie taka krótka wycieczka na jedną z pobliskich, bardzo lubianych przez nas tras — dlatego Emilia przez chwilę zastanawiała się, czy może jednak się z nami wybrać. Szlak Wild Iris Ridge pierwszy raz zaliczyliśmy pięć lat temu i wracamy tam dość regularnie, raz w roku. 

Zdarza się, że nie uda się znaleźć miejsca na maleńkim parkingu, ale dzisiaj pogoda była bardzo zniechęcająca, więc tylko najbardziej zdeterminowani wybrali się w plener. Prognoza pogody przewidywała, że ma przestać padać około pierwszej po południu i akurat się sprawdziła. Wprawdzie ołowiane chmury groziły, że jednak zmokniemy, ale na groźbach i targaniu włosów wiatrem się skończyło. 

W końcu udało mi się trafić na porę kwitnienia dzikich irysów, od których szlak wziął nazwę —Wild Iris Ridge można przetłumaczyć jako Grań Dzikich Irysów. Kwitnie ich sporo, a poza nimi złapałam w obiektyw jeszcze kilka innych kwiatów. 







Spacer krótki i niezbyt wymagający, przewietrzyliśmy się. Kiedy wsiedliśmy do samochodu, zaczęło kropić, ale już się nie rozpadało. Jutro chciałabym zabrać dzieci na wycieczkę planowaną od miesiąca — zobaczymy czy tym razem się uda, czy znowu coś nam wypadnie.

Brak komentarzy: