wtorek, 21 września 2021

Wyprawa do Koguciej Skały

Gwoździem programu, czyli najważniejszą pieszą wycieczką podczas naszego ostatniego letniego wyjazdu pod namiot była wyprawa do Rooster Rock, czyli do Koguciej Skały. 

Rooster Rock


Trasa Rooster Rock via Trout Creek Trail zaliczana jest do trudnych, ale plan zakładał, że przeznaczamy na nią cały dzień. Plan uległ zmianie jeszcze przed wyruszeniem, bo wstaliśmy późno a śniadanie celebrowaliśmy dość długo. Udało nam się wyruszyć tuż przed południem. 

Szlak zaczyna się w tym samym miejscu co zaliczony dzień wcześniej Walton Ranch Interpretive Trail, ale przed wyruszeniem na trasę należy wypełnić formularz z danymi grupy na wypadek zaginięcia — żeby było wiadomo ilu osób szukać i kogo tak konkretnie.



Szlak jest trudny, ponieważ prowadzi cały czas w górę, żadnych odcinków po płaskim dla złapania oddechu! Nachylenie końcówki jeszcze mocniejsze. 
W opisie stało, że na pokonanie trasy trzeba 4 godziny i 45 minut, więc założyłam, że nam zajmie to 7 godzin. Ale że na prowadzenie wyrwała się młodzież, i to młode, długie, silne nogi dyktowały tempo, gnaliśmy jak szaleni i trasę wykonaliśmy w ciągu 4 godzin i 42 minut — z odpoczynkami i posiłkiem pod Rooster Rock. 



Na najłatwiejszym odcinku na samym początku prowadzili Krzysiek z kolegą, a Emilia narzekała i jęczała na potęgę. Potem znalazła sobie dwa kije i chyba te kije były magiczne, bo dostała takiego turbodoładowania, że musieliśmy na nią wołać, żeby na nas czekała, i w ogóle, żeby zwolniła. Zdecydowanie najmłodsza Emilia najlepiej poradziła sobie z tą trzynastokilometrową trasą — i chyba po powrocie była najmniej zmęczona. Najgorzej poszło mi i mojej koleżance, ale my mamy po 48 lat, a nie 9, 15, czy 18 jak reszta naszej wycieczki! Ale nie poddałyśmy się i wprawdzie z wieloma postojami i odpoczynkami, by uspokoić serce, walące jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi, ale do punktu, w którym się zawraca, dotarłyśmy. 

Niestety, w związku z ogromnym zadymieniem nie było nic widać a piękną panoramę mogliśmy sobie jedynie wyobrazić a potem, już w domu, pooglądać na zdjęciach innych turystów, którym trafiły się lepsze warunki. 



Ponieważ w oddali nic nie przyciągało uwagi, w pobliżu wypatrzyłam dzwoneczek, umieszczony tam przez rodzinę, by upamiętnić dawcę organów, który uratował życie ich córce. 



Niech dźwięk tego dzwoneczka zainspiruje Cię, by zostać dawcą organów, ratując życie ośmiu innych osób.



Zadzwoniłam, choć od lat mam zaznaczone w prawie jazdy, że wyrażam zgodę na oddanie organów innym w przypadku nagłej śmierci.

Rozłożyliśmy się w cieniu Rooster Rock, w miejscu, gdzie przyjemnie hulał wiaterek, aby posilić się przed drogą powrotną. Kiedyś na Rooster Rock punkt obserwacyjny miały służby leśne, ale zrezygnowano z niego w roku 1963. Teraz ta skała z andezytu i bazaltu służy amatorom wspinaczki. Krzysiek strasznie chciał się powspinać, znalazł nawet pozostawioną przez kogoś linę, ale nie pozwoliłam mu ponieważ nie mieliśmy ze sobą żadnego sprzętu, który zapewniłby mu bezpieczeństwo.


Droga powrotna była może nieco mniej męcząca, ale wcale nie łatwiejsza — po prostu inne mięśnie nóg pracowały przy zejściu a pracowały porządnie.

To była najtrudniejsza i najdłuższa z naszych dotychczasowych pieszych wycieczek. Ku mojemu zaskoczeniu, Emilia poradziła sobie fantastycznie. Najwyraźniej jest dużo silniejsza niż myślałam.

Brak komentarzy: