piątek, 24 września 2021

Hamak

Pakując rzeczy na wyjazd pod namiot, zawsze zabieram hamak. Czasem jest gdzie go rozwiesić, czasem nie ma odpowiednio grubych, blisko siebie rosnących drzew. Kiedy uda się hamak rozwiesić, przeważnie dochodzi do kłótni między dziećmi, bo oboje chcą z niego korzystać dokładnie w tym samym czasie. Zawsze udaje się załagodzić te konflikty, zazwyczaj rozpisując półgodzinne sesje, ale postanowiłam w końcu kupić drugi hamak, żeby permanentnie rozwiązać ten problem. Choć jak znam moje dzieci, to o ile hamaki nie będą identyczne, zawsze mogą się pokłócić o to, kto ma korzystać z tego niebieskiego, a kto z tego drugiego. 

Niestety nie udało mi się dopaść modelu, który posiadamy — zniknął ze sklepu szybciej, niż się spodziewałam, pozostało mi więc zrobić hamak samodzielnie. Akurat trafił mi się materiał, bo po dłuższej przerwie wymuszonej przez koronowirusa, do szkoły Emilii powróciła wyprzedaż w starej sali gimnastycznej. Natknęłam się na nią zupełnie przez przypadek, wracając w sierpniu od fryzjera — czasem warto pojechać dalszą trasą! Tym razem uwagę moją przykuły materiały. Niektóre, tylko resztki, innych było dość sporo na oryginalnych belach, z przyczepionymi jeszcze sklepowymi cenami. Sporo ładnych wypatrzyłam, więc zaopatrzyłam się na jakiś czas. Na pierwszy ogień poszedł materiał na obicia mebli ogrodowych w piaskowym kolorze, z którego uszyłam hamak. Taki większy, żeby się w nim zmieścił mój nastoletni syn. 



Konstrukcja hamaka jest banalnie prosta — po obu stronach tunelik, przez który przeciągnęłam linę. Na razie hamak wisi w altance za domem, ponieważ uszyłam go już po powrocie z ostatniego wyjazdu pod namiot. Jak można się było spodziewać, zagarnęła go Emilia — bardzo dobrze czyta się jej w nim książkę. Na drugi, taki sam hamak, nie ma już tego samego materiału, ale jest inny. Coś mi się wydaje, że będę musiała uszyć jeszcze jeden, bo dzieciom bardzo odpowiada, że jest większy od tego starego.

Brak komentarzy: