Trasa jest króciutka, w sam raz na wieczorny spacerek po rozbiciu namiotu a przed zachodem słońca.
Z założenia jest to trasa dostępna dla osób mających problemy z poruszaniem się — przemieszczających się na wózkach bądź o kulach, niestety zaraz na początku przejście blokuje pień zwalonego drzewa.
Dalej, w dwóch miejscach, ziemia osunęła się, niszcząc nieco ścieżkę. Dla nas przeszkody te nie stanowiły żadnego problemu, ale dla osób, dla których teoretycznie szlak ten ma być dostępny — tak. Zanim drogę zagrodziło nam to zwalone drzewo, przeszliśmy drewnianym mostem nad potokiem Trout Creek. Emilię w zachwyt wprawiły obniżone w połowie mostu barierki, mające nie blokować widoku osobom na wózkach. Emilia stwierdziła, że w końcu ktoś pomyślał o takich niewysokich osobach jak ona i że chociaż raz nie musi się wspinać na barierkę, żeby coś zobaczyć.
Trout Creek - widok z mostu |
Ścieżka doprowadziła nas na platformy widokowe. Można z nich dostrzec łąkę na terenie rancha Walton. Podobno zimą żerują tam jelenie. Podczas naszego pobytu nie było ich jednak, ale my byliśmy tam u schyłku lata. Za to okazało się, że w niektórych miejscach na tarasie jest zasięg, o czym oznajmił sygnał otrzymanej wiadomości — z pracy!
Dwa kroki w bok i po sygnale. I dobrze — jak urlop, to urlop! Panorama roztaczająca się z tarasów zapewne jest cudna, ale podczas naszego pobytu w powietrzu było zbyt dużo dymu nawianego z pożarów (i oregońskich i kalifornijskich) i widoczność była mocno ograniczona.
Za to nie mieliśmy problemu z zauważeniem samochodu znajomych, którzy dotarli na miejsce i właśnie zjeżdżali z szosy na drogę dojazdową do kempingu. Wracając, skróciliśmy sobie nieco trasę, wybierając ścieżkę, która kiedyś musiała stanowić fragment starego szlaku, nieprzystosowanego dla osób niepełnosprawnych. Teraz trasa jest trochę dłuższa, ale o dużo łagodniejszym nachyleniu. Tylko to nieszczęsne zwalone drzewo na początku! Z czasem z pewnością zostanie usunięte.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz