Emilia z koleżanką zbierały jadalne kwiatuszki, najpierw wkładały do buzi po jednym, potem uzbierały całą garść.
Szlak zatacza pętlę, z której odbija ścieżka na szczyt. Po powrocie do punktu, w którym szlak się rozwidla, część z naszej grupy wróciła tą samą trasą a my kontynuowaliśmy marszrutę aż zamknęliśmy pętlę.
Na początku trasa biegnie ostro pod górę, ale potem już cały czas górą i trawersami powoli w dół. W sumie niezbyt wymagająca i nawet Emilia nie miała problemu z jej pokonaniem.
Pięć kilometrów przeszliśmy w dwie godziny a ja podobno spaliłam w tym czasie 499 kalorii.
3 komentarze:
Super wypad i widoki piękne :)
Dzieci mają z Tobą fajnie, myślę że to docenią. :)
Pozdrawiam ciepło.
Motylku, moze wyda Ci sie to smieszne, ale wlasnie jestem w trakcie czytania serii ksiazek Davida Paulidesa "Missing 411" i ogladania na Youtube jego filmikow z cyklu Canam Missing Project. Liczba osob zaginionych bez jakiegokolwiek sladu w parkach narodowych Ameryki i na szlakach turystycznych jest niewiarygodna. Miejsca, po ktorych wedrujecie, sa cudne ale nigdy nie rozdzielajcie sie na szlaku ani nie traccie sie nawzajem z oczu, nigdy. Poruszacie sie po terenach, na ktorych dochodzilo do rzeczy niewytlumaczalnych. Pozdrawiam.
Splociku - myślę, że o tym wiedzą już teraz...
Dee - mam tego całkowitą świadomość i od zawsze uczę dzieci, że idziemy razem i zawsze musimy się widzieć. Kiedyś, dawno temu, chyba na jeszcze poprzednim blogu, pisałam że tutejsze szlaki to taka swoista selekcja naturalna, eliminacja osobników bezmyślnych i nie traktujących natury z należytym szacunkiem. A w Oregonie ZWŁASZCZA jest tyle kawałków, ba s porych obszarów, ziemi na których ludzka stopa nie stanęła od dekad, nawet w kompleksach miejskich, że trzeba podwójnie uważać. (I nie, twoje słowa nie wydają mi się śmieszna - ani trochę.)
Motylek
Prześlij komentarz