Na przełomie marca i kwietnia uczniowie gimnazjum, do którego chodzi mój syn uczestniczyli w wyzwaniu czytelniczym. W czasie trzech tygodni mieli przeczytać jak najwięcej minut a samo wyzwanie połączane było z kwestą na rzecz szkoły. Na tych, którzy przeczytali najwięcej w poszczególnych kategoriach (klasowych), bądź uzyskali najwięcej sponsorów, czekały różne nagrody.
Jeden z tych trzech tygodni wyzwania wypadł podczas ferii wiosennych, więc byłam pewna, że sporo gimnazjalistów wykorzysta ten czas, żeby nabić sobie licznik minut. Z Krzyśkiem umowę miałam taką, że tyle ile minut przeczyta, tyle czasu może grać na moim komputerze. Układ ten okazał się bardzo motywujący dla mojego syna, który wyzwanie zaliczył z wynikiem 1965 minut. Było sporo dni, kiedy nie czytał w ogóle, nic, ani jednej strony, ale były też i takie dni, kiedy jak zaczął czytać to ja już dawno zasnęłam, a on dalej czytał. Ponieważ nie trzeba było wstawać do szkoły, to sobie dziecko mogło zarwać kilka nocy. W końcu wiem jak trudno oderwać się od ciekawej lektury - sama zarwałam niejedną noc czytając, choć ostatnio staram się już tego nie robić bo z wiekiem coraz trudniej mi się pozbierać następnego dnia.
Średnio wyszło Krzyśkowi jakieś 93 minuty dziennie. Niby sporo, ale z perspektywy wyzwania, to jednak niezbyt imponujący wynik. Jakież więc było zaskoczenie i moje i Krzyśka, kiedy okazało się, że przeczytał najwięcej z pośród wszystkich uczniów w szkole. W nagrodę dostał książkę oraz kartę do księgarni o wartości $25.
3 komentarze:
Tylko pogratulować, brawo.Macie fajne atrakcyjne konkursy.
Nam się wydaje że to nie tak dużo, ale czytelnictwo wśród dzieci i młodzieży spada, więc 93 minuty średnio... tylko pogratulować!!!!!
Urszula - żeby jeszcze młodzieży chciało się w tych konkursach brać udział...
Hrabina - w sumie to masz rację...
Motylek
Prześlij komentarz