Wkrótce po jego przepowiedni znacznie się ochłodziło. Wprawdzie nie aż tak jak w innych częściach kraju i temperatura pozostała powyżej zera (w skali C), raptem kilka razy w nocy spadła poniżej.
Prognoza pogody narobiła dzieciom nadziei na śnieg. Wypatrywali tego śniegu, biegali do okien, i jednego dnia rano rzeczywiście spadło - ociupinkę.
Napadało tyle co kot napłakał i nawet zajęć w szkole nie odwołali z tego powodu. Obudziłam dzieci wcześniej tego dnia żeby mogły choć chwilę pobawić się śniegiem przed wyjściem do szkoły. Udało im się zebrać trochę białej paćki z samochodu i ulepić mini bałwanka. Przy okazji, w ciągu pół godziny, przemoczyli wszystko co mieli na sobie.
Do południa po śniegu nie zostało nawet wspomnienie.
A prognoza nadal dawała nadzieje - jak do tej pory, płonne.
W niedzielę prze godzinę poprószyło, leniwie, drobinkami tak mikroskopijnymi, że znikały zanim dotarły do ziemi. Temperatura była i nadal jest zbyt wysoka na śnieg.
Kiedy reszta kraju niknie pod zaspami i trzęsie się z zimna, u nas pada deszcz a temperatury mamy bardziej jesienne niż zimowe. Śnieg możemy sobie oglądać w telewizji i na zdjęciach:
Albo się świstakowi pomyliło, albo czeka nas niebawem gwałtowne ocieplenie i nadejście wiosny. W ogródku oznaków wiosny niewiele. WAprawdzie żonkile i tulipany powoli wyrastają, ale do zakwitnięcia im daleko. Krokusów wogóle jeszcze nie widać.
2 komentarze:
A co? Świstakowi nie może się pomylić?
A zdjęcia super są :)
Pozdrawiam ciepło.
Splociku - no jeszcze trochę czasu zostało, żeby się przekonać czy mu się pomyliło czy nie...
POzdrawiam,
Motylek
Prześlij komentarz