W poniedziałek spadło około 30 centymetrów mokrego śniegu. We wtorek nieco tego śniegu stopniało, ale w sumie niewiele. Zajęć w szkołach nie było.
Zajęć pozaszkolnych też. Wszyscy mieli nadzieję, że w środę wszystko zacznie wracać do normalności, ale wczoraj popołudniu zaczął znowu padać śnieg i przestał dopiero po północy, dosypując kolejne 10-15 centymetrów, wiąc kolejny dzień siedzimy w domu.
Miasto, i spora część stanu, sparaliżowane. Nie tylko szkoły pozamykane, ale też i inne instytucje jak sądy, wiele przychodni lekarskich, w poniedziałek nawet transport miejski nie działał. Niektóre miejscowości pozostają odcięte od świata, między innymi ta, przez którą przejeżdżamy w drodze na sanki. A to dlatego, że ciężaru tego mokrego śniegu nie wytrzymało wiele drzew, zwalając się na drogi, ulice, samochody i domy. Nawet autostrada międzystanowa (w kierunku południowym) została zamknięta na jeden dzień.
W poniedziałek nie udało mi się nigdzie pojechać, samochód utknął na styku podjazdu i ulicy i dobre pół godziny wykopywałam go z Krzyśkiem i przechodniem, który akurat się napatoczył. Jak już wjechałam z powrotem do garażu, to ta Dobra Dusza jeszcze odgarnął mi śnieg z całego podjazdu.
W zamian pożyczyłam mu szuflę do śniegu, bo się okazało, że nie ma własnej. Chwilę porozmawialiśmy, dowiedziałam się, że mieszka na sąsiedniej ulicy, u znajomych, i poszedł z tą szuflą odgarnąć śnieg sprzed ich domu. Za odgarnięcie śniegu sprzed mojego domu niczego nie chciał, stwierdził, że wystarczy, że mu pożyczę tę szuflę.
W poniedziałek wieczorem ani wczoraj szufli nie widziałam, ale że mam drugą, to się nie przejęłam. Doszłam do wniosku, że nawet jak już w ogóle nie wróci, to widocznie komu innemu jest bardziej potrzebna. Dzisiaj rano Emilia przywołała mnie do okna "O ten pan znowu tu jest!"
I rzeczywiście był - odgarniał śnieg sprzed domu. Zrobiłam mu kawę, stwierdził, że jeszcze chciałby poodgarniać śnieg innym ludziom, skończył pracę i zniknął wraz z szuflą.
Wydaje mi się, że szufla wróci, kiedy już odgarnie cały śnieg...
Dzieci nadal mają frajdę na śniegu, dzisiaj przyjechały dzieciaki sąsiada kilka domów dalej, więc bawią się w piątkę. Ale ja już mam dość i śniegu i wszystkich zmartwień z nim związanych.
6 komentarzy:
Jak się mówi - "szczęścia nigdy dość :) ", ale gdy za dużo, to już mniej cieszy.
A jak widać, dobrzy ludzie jeszcze są na świecie i nie tylko Ty z tej dobroci skorzystałaś, ale dzięki Twojej szufli, skorzystają sąsiedzi.
Mimo wszystko, przyjemnego nieprzewidzianego pobytu w domu.
Jak dalej tak pójdzie, to będziemy cieszyć się wiosną w tym samym czasie. :)))
Pozdrawiam ciepło.
Bajkowe widoki,żadna to pociecha dla Ciebie ale napatrzeć się nie mogę,pozdrawiam.
Zapraszam do nowego miejsca.
Splocik - Dziękuję! Już czwarty dzień zaznajemy tego szczęścia...
Urszula - Przez okno to i ja się napatrzeć nie mogę, ale mam już tyle zdjęć, że już może topnieć. Mam na co patrzeć na ekranie komputera.
Motylek
To zima pełną gębą!
Miło jest wiedzieć, że ma się uczynnego sąsiada. I oby takich więcej ludzi było wkoło Ciebie. I na pewno będzie, bo jesteś dobrą osobą, a dobro, przyciąga dobro.
Hrabina - ostatnio mam wrazenie, ze jednak zlo i niezyczliwosc mocno dominuja... Moze dlatego az tak mi bylo milo, ze ktos mi pomogl usunac ten snieg...
Wolalabym, zeby zima przychodzila w bardziej dla niej stosownej porze, nie kiedy zaczynaja kwitnac kwiaty!
Motylek
zima jak z bajki , pozdrawiam
Prześlij komentarz