piątek, 23 listopada 2018

Boo Barn 2018

W piątek przed Halloween, w pobliskim domu kultury zwanym Petersen Barn, odbyła się doroczna impreza "Boo Barn." 


Już trzeci raz wybraliśmy się do Nawiedzonej Stodoły by dać się nieco postraszyć w zgoła niegroźnych okolicznościach.


Dzieciom tak się spodobały te strachy, że przebiegly stodołę trzy razy, a może nawet i cztery.


W tym roku wybrali się z nami sąsiedzi z wnuczką, więc dzieci biegały w trójkę - zapewne dlatego bawiły się potrójnie dobrze.


Odpowiednio podświetlone dekoracje oraz podkład dźwiękowy wspaniale budowały nastrój grozy, podsycany tu i ówdzie wyskakującymi z ciemnych zakamarków upiorami. Zdjęcia robione z fleszem bezlitośnie odsłaniały całkowicie niewinną naturę tych rzekomo przerażających straszydeł.


Mimo ciemności Emilia wypatrzyła za pajęczynami pianino.


Okazało się, że to pianino elektroniczne, chwilowo odłączone od źródła zasilania, więc nie udało się Emilii dać koncertu, mimo, że miała na to straszną ochotę.




     Na zewnątrz dzieci mogły wziąć udział w typowych festynowych grach sprawnościowych, których tematyka obowiązkowo musiała mieć coś wspólnego ze świętem duchów i straszenia.

W tych bardziej wymagających, jak wyławianie zakrwawionych mózgów z pojemnika z wodą, pomagali mniej zręcznym maluchom organizatorzy.

Krzyś, wydawałoby się już od dawna nie dzieciątko, bawił się tak samo dobrze jak jego młodsza siostra.

Sporo było tych atrakcji a deszcz właśnie przestał padać i było dość ciepło, więc zostaliśmy do końca.

Do tego przygrywał niewielki zespół muzyczny, którego wkład uważam za bardzo miły dla ucha.

Na koniec załapaliśmy się jeszcze na przedstawienie teatrzyku kukiełkowego.



Ponieważ był to już niemal koniec imprezy i chyba już wszyscy inni zaliczyli przedstawienie, mieliśmy całą widownię i samo przedstawienie dla siebie.

1 komentarz:

Ataner pisze...

Widać, że świetnie się bawili a to najważniejsze. Atrakcji widać nie brakowało a przecież o to w tym wszystkim chodzi.