Zajęcia prowadzi pan (na zdjęciu w dolnym prawym rogu), dzieci przepływają już kilka metrów bez podtrzymywania przez instruktora, a skoki pod koniec lekcji odbywają się w najgłębszej części basenu i ze słupka - wcześniej dzieci skakały w najpłytszej części basenu i tylko z brzegu.
Jakby tych powodów do Emilkowego szczęścia było mało, w październiku Krzyś nie chodzi na karate ani dżudo więc po basenie nie musimy gnać na złamanie karku by go odebrać z dodżo. Mamy czas na dłuuugi prysznic po lekcji.
Za pierwszym razem Emilia namydliła się trzy razy, włącznie z włosami, za drugim, już tylko dwa, ale i tak dobrze, że miałam druty i siedziałam nieopodal i dziergałam bo inaczej chyba bym oszalała czekając aż się dziecko nacieszy tym gorącym prysznicem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz