Korzystając z pięknej jesiennej pogody, wybrałyśmy się z Emilią na wycieczkę nad potoczek.
Na parkingu stał tylko jeden samochód, tego dnia w tym zakątku lasu poza nami było tylko kilka innych osób, więc miałyśmy niemal cały las dla siebie.
Piętnastominutowy spacer z parkingu doprowadził nas do wodospadu Beavers Creek Falls.
|
Beavers Creek Falls |
Po drodze podziwiałyśmy pierwsze oznaki jesieni i ogromne drzewa, których korony ginęły hen ponad nami. Uśmiechały się do nas grzybki, a wygrzewający się w promieniach słońca wąż wcale się nas nie bał – my jego tak!
Przy wodospadzie trochę zabawiłyśmy, bo miejsce urokliwe.
Wróciłyśmy na parking, przeszłyśmy na drugą stronę drogi i poszłyśmy do kolejnego wodospadu, Sweet Creek Falls.
|
Sweet Creek Falls |
Zatrzymałyśmy się na chwilę w miejscu, gdzie strumień rozlewa się szeroko, a woda płynie wolno i leniwie. Emilia zbudowała kolumienkę z otoczaków.
Po zrobieniu kilku zdjęć wypuściłyśmy go na wolność.
Jeszcze więcej grzybów, czarnych, cytrynowych, białych, ale zdjęć już nie robiłyśmy. Przy wodospadzie Sweet Creek Falls byłyśmy już wcześniej i to nawet kilka razy. Wracamy w to miejsce co jakiś czas bo bardzo tam ładnie.
Dzisiaj, natomiast, wybrałyśmy się znowu na rowery. We wtorek ma zacząć padać. Trochę szkoda tej słonecznej pogody, ale deszcz jest nam potrzebny – jest tak sucho, że nadal muszę podlewać pomidory i paprykę, których jeszcze kilka na grządkach zostało.