niedziela, 14 grudnia 2025

ONP: Sol Duc Falls & Deer Lake

Wodospad Sol Duc Falls to jedno z tych miejsc w parku narodowym Olympic, które absolutnie należy zobaczyć. Tak się składa, że w pobliżu znajdują się gorące źródła a przy nich ośrodek z domkami kempingowymi a nieopodal pole namiotowe. Udało mi się dokonać rezerwacji na trzy noce i każdego dnia po powrocie z wycieczki po okolicy po dziesięciominutowym spacerze przez brzozowy lasek meldowaliśmy się przy kasie.



Prysznic przed wejściem na teren kąpieliska jest obowiązkowy ale nawet gdyby nie był i tak skrzętnie skorzystalibyśmy z okazji zmycia z siebie brudu i potu bo pole namiotowe nie było wyposażone w takie luksusy jak prysznic czy ciepła woda. W tym czasie nawet wody pitnej nie było bo akurat coś tam naprawiali więc wodę też przynosiliśmy z ośrodka.

Trzy baseny z wodą termalną o właściwościach mineralnych, o różnej wielkości i podobnej głębokości a w każdym w nich temperatura nieco inna. To były moje ulubione baseny. Czwarty basen wypełnia woda źródlana pochodząca z deszczu i topniejącego śniegu i jest zimna - jak dla mnie to nawet bardzo zimna choć dzieci twierdziły, że wcale nie. 90-minutowe sesje od rana do wieczora, my celowaliśmy w te wieczorne, żeby wymoczyć zmęczone całodziennym wędrowaniem ciało a przy okazji wymyć się porządnie.

Jak już wspomniałam, wodospad Sol Duc to wysoko oceniana atrakcja przyrodnicza. Prowadzi do niej malownicza trasa (niecałe dwa kilometry z parkingu) przez bujny, porośnięty mchem las deszczowy. Szlak prowadzi do wyjątkowego wodospadu, który można podziwiać z różnych punktów widokowych, zarówno powyżej, jak i poniżej jego kaskad – a także z mostu przecinającego rzekę, skąd woda spływa do wąskiego wąwozu, tworząc imponujący i malowniczy widok - szalenie trudny do ujęcia na zdjęciu, wobec tego prezentuję filmik:


Trasa z parkingu do wodospadu jest bardzo łatwa i krótka więc i mocno zatłoczona. Obejrzeliśmy wodospad i poszliśmy dalej, do jeziora Deer Lake. 

I tutaj było już trudniej bo stromo, ale za to na wąskiej ścieżce poza nami prawie nikogo nie było.


Deer Lake, Olympic National Park

Tam i z powrotem 13.5 km co zajęło nam 6 godzin z odpoczynkami, bo trochę zabawiliśmy nad jeziorem. Najpierw na zieloniutkiej łączce a potem na drewnianej kładce przerzuconej nad potokiem wypływającym z jeziora. Zdjęcie powyżej zrobione właśnie z tej kładki.




W ciągu dnia w dolinie Sol Duc było przyjemnie cieplutko ale noce były bardzo zimne. Tak zimne, że ubieraliśmy się na cebulkę i spaliśmy w czapkach. Dobrze, że na wieczór nagrzaliśmy się w basenach z gorącą wodą to nie chowaliśmy się w śpiworach wymarznięci.

Pole namiotowe niewielkie i w zasadzie pozbawione prywatności co nam za bardzo nie przeszkadzało bo całe dnie spędzaliśmy na wycieczkach i wracaliśmy tylko na wieczorny posiłek i spanie. Bardzo nam się tam podobało (ach te gorące źródła!), mimo, że wodę pitną musieliśmy nosić z ośrodka i nawet trochę potem żałowałam, że zarezerwowałam tam tylko trzy noce bo chętnie zostalibyśmy tam na dłużej.

Brak komentarzy: