Obsydian nie jest rzadkością – to czarne szkło można znaleźć w wielu miejscach na całym świecie. Powstał w wyniku szybkiego ochłodzenia lawy, był używany przez tubylcze plemiona do produkcji narzędzi takich jak groty strzał, ostre noże, a nawet narzędzia chirurgiczne.
Chociaż obsydian nie jest aż tak rzadki, jednak okazja podziwiania go w miejscu naturalnego występowania nie zdarza się często – stąd zapewne ogromna popularność tego miejsca. W długi majowy weekend ludzi na tym krótkim (1.5 km) szlaku było sporo, pomimo zalegającego śniegu.
Szlak zaczyna się na parkingu i początkowo prowadzi przez zacieniony las.
Ta część trasy jest prawie płaska, ubita i bardzo łatwa do przejścia.
Po opuszczeniu ochrony lasu zaczynają się schody, które wiodą na szczyt obsydianowego potoku. Po lewej stronie znajdują się Lost Lakes, czyli zestaw trzech małych jezior na skraju Big Obsidian Flow.
Big Obsidian Flow: widok ze szczytu schodów na Lost Lakes |
Chociaż w sumie są trzy jeziora, z tego szlaku widać tylko jedno pełne jezioro i część drugiego. Trzecie jezioro można zobaczyć tylko po pokonaniu szlaku Lost Lake Trail, ale tego dnia i z nadal dość grubą pokrywą śniegu odpuściliśmy sobie ponad dziesięciokilometrowy spacer, zwłaszcza że Emilia nie miała okularów przeciwsłonecznych, a ich brak dał się jej bardzo we znaki. Białe obłoczki nie przesłaniały słońca a połacie śniegu odbijały jego promienie, oślepiając bezlitośnie Emilię. Momentami szła z zamkniętymi oczami i wtedy prowadziłam ją za rękę.
Metalowe schody, na szczęście, nie ciągnął się w nieskończoność, pomagają na stosunkowo krótkim odcinku wspiąć się 15 metrów. Są w miarę bezpieczne, ale trzeba uważać, bo łatwo potknąć się i spaść, zwłaszcza schodząc - kiedyś były poręcze z obu stron schodów, jednak podczas naszej wizyty większości poręczy brakowało. Przypuszczam, że to siły natury je porwały, ale mogę się mylić.
Mniej więcej w połowie drogi w górę jest mały taras widokowy, z którego rozciągają się całkiem ładne widoki. Zasapani wspinaniem się po schodach w górę, widoki te podziwialiśmy dopiero w drodze powrotnej.
Po dotarciu na szczyt schodów ścieżka nadal się trochę wznosi, zanim dotrze do pętli. Pętla przebiega wokół tylko niewielkiej części Big Obsidian Flow.
Wzdłuż trasy znajdują się tablice informacyjne objaśniające historię tego obszaru, sposoby wykorzystania obsydianu na całym świecie, a także rodzaj flory i fauny występujących tutaj w określonych porach roku. Ta część szlaku jest całkowicie odsłonięta, nie ma drzew, które zapewniłyby choć odrobinę cienia, ale za to nic nie przesłania panoramy. Na trasie rozmieszczonych jest kilka ławeczek, więc można przysiąść i kontemplować.
Big Obsidian Flow: widok na jezioro Paulina Lake |
Nie przywieźliśmy do domu ani odrobinki obsydianu – nie wolno zabierać nawet okrucha. Wprawdzie nikt nam kieszeni nie sprawdzał, ale łatwo sobie wyobrazić jak szybko obsydianowy pagórek zrównałaby się z ziemią, gdyby każdy odwiedzający zabrał ze sobą odrobinę obsydianu!
5 komentarzy:
Robi wrażenie, cudowne widoki, pozdrawiam serdecznie.
Fantastyczne fotki i wspaniała wyprawa. :)
No i było trochę zimy w lecie.
Pozdrawiam ciepło.
Bardzo ciekawa historia z obsydianem, można zobaczyć go "na żywo". Jednocześnie śnieg i dużo słońca, to też przeżycie. Szkoda, że słońce dokuczyło tak oczom Emilii.
No ten śnieg robi wrażenie, szczególnie teraz gdy rzez Polskę przechodzi kolejna fala upałów;) widoki- piękne
Widoki na zdjęciach robią wrażenie.
Prześlij komentarz