Wodospady Golden Falls i Silver Falls w łańcuchu Gór Przybrzeżnych obejrzeliśmy sobie przy okazji wyjazdu na zawody. Z Coos Bay mieliśmy do nich 45 minut jazdy samochodem w jedną stronę. Z domu trzeba by jechać 2 godziny i 45 minut – w jedną stronę.
W piątek zajechaliśmy na miejsce, rozbiliśmy namiot, przekąsiliśmy co nieco, a ponieważ tego dnia Krzysio nie brał udziału w żadnych konkurencjach, pojechaliśmy na wycieczkę do wodospadów.
Trasa niedługa, w sumie przeszliśmy niecałe 4 kilometry, ale tego dnia było gorąco i parno, więc początkowo kiepsko się nam szło, a humory niezbyt dopisywały – zwłaszcza Emilii, która cały czas szukała zaczepki.
Widok pierwszego wodospadu (Golden Falls - 79 m) nieco poprawił nam nastroje.
Golden Falls, Coastal Range, OR |
Trudno go sfotografować w całej okazałości z racji ukształtowania terenu, ale nawet na tak niedoskonałym zdjęciu widać, że jest piękny. Można wspiąć się powyżej, ale ścieżka jest bardzo stroma, a że ja od jakiegoś czasu mam problem z nogą (o tym potem) a do tego ten skwar i duchota – jednym słowem odpuściliśmy sobie ekstremalne opcje wspinaczkowe.
Powędrowaliśmy do drugiego wodospadu (Golden Falls, 77.5 m).
Tutaj można podejść pod samą kaskadę, z czego skwapliwie skorzystaliśmy, a wodna mgiełka przyniosła nam ulgę w ten upalny dzień. Woda nie była aż tak zimna, jak w strumieniach Gór Kaskadowych, a przyjemnie chłodna, moczyliśmy więc w niej stopy – a niektórzy (Emilia) zamoczyli się cali, od stóp po czubeczek głowy.
Silver Falls, Coastal Range, OR |
Na tarasach woda tworzy mniejsze i większe baseny i sadzawki, nasłonecznione skały nagrzewają się w ciągu dnia, podgrzewając nieco wodę – idealne warunki do pluskania się w wodzie.
Dość długo miejsce mieliśmy na wyłączność, dopiero po ponad godzinie dołączyli do nas inni turyści. Czas i tak był już, by się zbierać, późne popołudnie, a do namiotu 45 minut jazdy samochodem. Trzeba było też odpocząć przed zawodami.
A z moją nogą jest tak:
21 lipca popołudniową porą poczułam, że zdrętwiała mi lewa stopa.
I już tak została.
Nie pomogło ruszanie, próby rozchodzenia, ciepłe czy zimne okłady.
Po tygodniu wybrałam się do lekarza, który stopę obejrzał, wywiad ze mną przeprowadził, zalecił badania krwi, i skierował mnie do specjalisty od naczyń krwionośnych. Stwierdził także, że mu to nie wygląda na objaw cukrzycy czy stwarnienia rozsianego.
Jeszcze tego samego dnia pobrano mi krwi do czterech probówek, przy okazji igła wyskoczyła z żyły i krew polała się strumieniem po całym gabinecie, ochlapując mnie (nie omijając białej spódnicy) i pielęgniarkę.
Wyniki były już następnego dnia – ogólnie bardzo dobre poza poziomem witaminy B12, której mam niedobór. Jednym z objawów niedoboru B12 jest właśnie drętwienie kończyn. (Inne objawy to między innymi zaburzenia funkcji poznawczych, otępienie, depresja lub mania, chwiejność nastroju, i rozdrażnienie, ale te symptomy występują u mnie w ilości dość normalnej dla okoliczności życiowych, n.p. otępienie o pranku i późną nocą, depresja po analizie stanu finansów oraz po obejrzeniu wiadomości, rozdrażnienie po całym dniu użerania się z szefową, a potem z kłócącym się potomstwem itp., itd.)
Natychmiast wybrałam się do sklepu i zaopatrzyłam w witaminę B12 i biorę – codziennie, ale wyrównanie poziomu tej akurat witaminy może potrwać nawet do 12 miesięcy. A mrowienie w stopie nie ustępuje.
Na wizytę u specjalisty od naczyń krwionośnych czeka się półtora miesiąca – do 1 września coraz bliżej, może dowiem się co mojej stopie dolega.
Póki co, to mrowienie sprawia, że nie czuję się komfortowo skacząc po skałach jak kozica, i nie do końca ufam trafności odczuć co może się przełożyć na złe oszacowanie warunków podczas wędrówki. Mówiąc wprost – dziwnie się chodzi ze zdrętwiałą stopą i boję się, że fiknę koziołka i nabiję sobie guza. Albo wybiję zęby.
A jeśli już o zębach mowa – dzisiaj Emilia miała wizytę u dentysty i okazało się, że nie tylko nie ma zalążka jednego z zębów trzonowych, ale do tego prześwietlenie nie wykazało zalążków zębów mądrości. Nie ma ich i już się nie pojawią. Ma za to nadal 10 zębów mlecznych, a wszystkie zęby, i mleczne i stałe, są zdrowiusieńkie i bez żadnych ubytków.
(Zaczęłam od wodospadów a skończyłam na zębach córki.)
1 komentarz:
Oj, to jest dyskomfort w nodze, ciekawe co powie naczyniowiec.Widoki obledne.Zęby ? Moja bratanica lat 41 ma do dzisiaj dwie 1 górne poprostu mleczaki , brak masy .Pozdrawiam.
Prześlij komentarz