Jedna tęcza zagości na główce jakiegoś dziecka - w postaci wydzierganej przeze mnie czapeczki w kolorach tęczowych.
No dobrze, nasycenie barw dość skrajne, ale większość dzieci lubi żywe kolory.
Czapeczka z włóczki zdobytej na wyprzedaży, bez banderoli, ale jak będę w sklepie to sprawdzę jak się nazywa bo ją kojarzę - z pewnością oglądałam ją na własne oczy w niejednym sklepie. Druty 4 mm, 45 gram.
Czapkę wieńczy mini antenka - ostatnio podoba mi się takie wykończenie.
Druga tęcza to już taka bardzo typowa, po burzy, która przeszła nad miastem w zeszłym tygodniu. Wchodziłyśmy do sklepu z Emilią - nie padało. Kiedy chciałyśmy wyjść, za drzwiami ściana wody. Dawno nie widziałam takiego oberwania chmury! Poczekałyśmy trochę bo i tak nam się nie spieszyło, a kiedy w końcu dotarłyśmy do samochodu, przez przednią szybę dostrzegłyśmy tęczę, malowniczo zawieszoną nad kładką dla pieszych nad ulicą.
2 komentarze:
Piękne obie tęcze.
Na wielka, po burzy, to najcudowniejszy widok po dniach z czerwonym niebem.
Pozdrawiam ciepło.
Oj tak, i ten deszcz, i ta tęcza OGROMNIE nas ucieszyły! Co kilka dni, wraz ze zmianą kierunku wiatru, nawiewa do nas dym z pożarów, bo lasy nadal płoną. Starżacy walczą z nimi i coraz więcej jest pod kontrolą, ale do całkowitego ugaszenia jeszcze długa droga.
Motylek
Prześlij komentarz