wtorek, 23 czerwca 2020

Trestle Creek Falls Loop

25 maja, w Memorial Day, wybraliśmy się na pieszą wędrówkę do wodospadów Trestle Creek Falls. Wodospady są dwa, dolny i górny. Trasa tworzy pętlę, ale by dojść do dolnego wodospadu należy odbić wewnątrz tejże pętli, albo raczej trójkąta, bo tak to na mapie wygląda.


Na miejsce jedzie się od nas nieco ponad godzinkę, choć gdyby tak mocniej docisnąć pedał gazu to byłoby szybciej, ale nam się nie spieszyło.

Pierwszy odcinek trasy wiedzie wzdłuż potoku.


W miejscu, gdzie można dojść do wody, dzieci były gotowe zakończyć wędrówkę i resztę dnia spędzić w wodzie.


W końcu dały się przekonać że jest jednak nieco za chłodno na kąpiele w górskim strumieniu i ruszyliśmy dalej. 

Do dolnego wodospadu dochodzi się dość szybko.


Jest wysoki, ale niezbyt urodziwy.


Potem idzie się i idzie wąską ścieżką, wciąż w górę i w górę. Las jest piękny, ludzi, mimo że był to ostatni dzień długiego weekendu, nie spotkaliśmy wielu.


Podziwialiśmy sobie soczystą wiosenną zieleń oraz dziekie irysy.





Udało nam się także spotkać kilku mieszkańców lasu oto jeden z nich:


Aż dotarliśmy do wodospadu. Dochodzi się do niego z boku, ścieżka prowadzi za kaskadą, zatacza łuk wzdłuż ściany jaru, i dopiero z drugiej strony można podziwiać piękno tego górnego wodospadu.



Emilia trochę się bała, ale ze wspaciem brata przeszła za ścianą wody - obojgu bardzo się to spodobało.
Kiedy stanęliśmy vis-à-vis  wodospadu, przyszła pora na zdjęcia.


A skoro zatrzymaliśmy się tam na nieco dłuższą chwilę, mimo kapiącej na głowę wody, nakręciłam jeszcze jeden filmik.



Z tej strony ścieżka też prowadzi półką pod nawisem sklanym. Miejsce trochę niebezpieczne bo można łatwo się potknąć, poślizgnąć i spaść w przepaść, ale za to jakie piękne!


Resztę trasy pokonaliśmy z łatwością. Na końcówce troszkę przyśpieszyliśmy bo zachmurzyło się i wyglądało na to, że zaraz lunie. Zaczęło kropić jak byliśmy już na ostatniej prostej, dochodząc do samochodu.


Cała trasa, z odbiciem do dolnego wodospadu, wyniosła prawie 7 kilomentrów - to najdłuższa z naszych dotychczasowych pieszych wycieczek.

1 komentarz:

Urszula97 pisze...

Piękna sprawa.Tez bym się bała.Widoki,przyroda śliczne tylko ten chudy śliski to nie dla mnie ,brr,.Gdzie tam irysy zakwitly? Piękne.