Widoku jednej z lamp w dużym pokoju nie mogłam znieść od samego początku.
Nie odpowiadał mi ani styl, ani wykonanie, a najbardziej mierziły mnie te żłobienia w pięciu kloszach, w których kurz zbierał się z łatwością ale usunięcie go już nie było takie proste.
W końcu, po ponad dwunastu latach, pojechałam do sklepu, kupiłam nową lampę, zdemontowałam starą i założyłam tę nową.
Okazało się, że nie taki diabeł straszny, wystarczyło przeczytać instrukcję montażu i zastosować się do niej punkt po punkcie by odnieść sukces i nie zostać porażonym prądem.
Nowa lampa LED jest płaska by nie stać na drodze powietrza wydmuchiwanego przez grzejnik/klimatyzator, zamontowanego pod sufitem w odległości metra od lampy. A przy okazji jest energooszczędna no i kurz już nie ma się gdzie zbierać.
3 komentarze:
BRAWO TY!
Pozdrawiam ciepło.
Ale Ty zdolna jesteś,podziwiam.
Od prądu,gazu chroń mnie Boże,
Splocik - dzięki!
Urszula - prąd odłączyłam za pomocą bez pieczników, więc byłam bezpieczna!
Motylek
Prześlij komentarz