środa, 20 września 2017

Orkiestra szkolna

W gimnazjum, w ramach zajęć szkolnych, Krzyś mógł sobie wybrać czy chce śpiewać w chórze, grać w orkiestrze lub chodzić na zajęcia z wychowania fizycznego. Na cokolwiek by się zdecydował, zajęcia odbywają się codziennie, od poniedziałku do piątku.


Ponieważ jeśli chodzi o aktywność fizyczną, Krzyś jest w dość dobrej sytuacji i niemal każdego dnia ma albo dżudo, albo karate, a sezonowo także piłkę nożną i pływanie/piłkę wodną, więc decydując się na orkiestrę dokonał, moim zdaniem, dość dobrego wyboru.



W minionych latach wielokrotnie usiłowałam go namówić na naukę gry na jakimś instrumencie, ale zawsze odmawiał. Teraz, dla odmiany, podszedł do kwestii gry z ogromnym entuzjazmem.


Orkiestra w szkole Krzyśka gra na instrumentach dętych.
W pierwszym tygodniu szkoły pani prowadząca orkiestrę prezentowała poszczególne instrumenty, opowiadała o nich, a w drugim tygodniu wieczorem uczniowie i ich rodzice zostali zaproszeni do szkoły w celu wypróbowania różnych instrumentów co miało pomóc w podjęciu decyzji odnośnie wyboru instrumentu. Do pomocy zostali zaproszeni lokalni muzycy oraz osoby prowadzące orkiestry w innych szkołach.


Krzysiek zmierzył się z klarnetem, fletem, perkusją, ksylofonem, tubą, puzonem, trąbką i saksofonem. Okazało się, że dobrze wypadł w niemal wszystkich przypadkach, więc miał twardy orzech do zgryzienia przy wyborze. Najpierw zawęził pulę do saksofonu, tuby i fletu aż ostatecznie zdecydował się na flet. (Ciekawe jak bardzo przyczyniła się do tego świadomość, że mama, w jego wieku, grała właśnie na flecie poprzecznym.) 

Instrument można wypożyczyć za opłatą ze szkoły albo z jednego z lokalnych sklepów muzycznych. Kiedy już zdecydowałam się na opcję szkolną, koleżanka z pracy zaskoczyła mnie niesamowicie proponując pożyczenie nieodpłatnie fletu, na którym grała w swoich latach szkolnych. Stwierdziła, że zna Krzyśka na tyle, że wie, że o instrument będzie dbał.

I tak oto w naszym domu zagościła muzyka. Pierwsze lekcje gry polegają na nauce poprawnego dmuchania. Jak na razie najlepiej wychodzi to mi (jeszcze), zaraz za mną plasuje się Emilia, a na końcu Krzyś, który jednak robi słyszalne postępy. Emilia zaskoczyła mnie totalnie biorąc do rąk flet i wydobywając właściwy dźwięk za pierwszym dmuchnięciem. Talent czy przypadek?

Brak komentarzy: