sobota, 26 kwietnia 2014

Bilet do kina

Już prawie miesiąc minął odkąd zostałam Obywatelką, ale o tym już pisałam. Całkiem natomiast zapomniałam napisać o tym, że z tej okazji w pracy mieliśmy lunch. To miłe ze strony moich pracodawców, prawda?
Dostałam kartkę z gratulacjami podpisaną przez wszystkich pracowników, oraz drugą, wybraną i wypisaną o Karen.


Kim jest Karen?

Karen, to moja koleżanka z pracy, która rok temu, w wieku 72 lat, przeszła na emeryturę. Jak sama przyznała, przez pierwsze miesiące cierpiała na nieustanne wyrzuty sumienia z powodu nic-nie-robienia, aż w końcu jej przeszło i zaczęła cieszyć się brakiem przymusu i konieczności, a nadmiar wolnego czasu przestał jej ciążyć. Mimo zwolnionego tempa życia, poczucia humoru nie straciła. Oto dowód - treść kartki, stronę zewnętrzną której można podziwiać powyżej:


Nie wiem jak przełożyć metaforę "ship of state", aby dobrze oddać znaczenie - może ktoś mi podpowie.

Droga Joanno,
Byłaś Rezydentką, podczas gdy ja byłem Prezydentem.
Teraz jesteś Obywatelką, a ja nadal jestem (Prezydentem).
Witaj w USA!
Pozdrawiam, Barak
PS. Wybaczam Ci, że czekałaś zbyt długo aby na mnie głosować.

A o tym wszystkim przypomniałam sobie za sprawą kolejnego ufundowanego przez pracodawcę lunchu - tym razem z dwóch okazji: Dnia Pracownika Administracyjnego oraz zakończenia (mniej więcej w terminie) projektu, nad którym pracowaliśmy od kilku miesięcy (ja - od października). Z tej to okazji, od firmy-siostry, która projekt nam zleciła, dostałam kartę na 25 dolarów do kina. Suma może i niewielka, ale nie o sumę tu chodzi tylko o gest - jeszcze mi się nie zdarzyło dostać czego kolwiek za ukończenie jakiego kolwiek projektu w terminie. A tu nie dość, że wyżerka, to jeszcze i bilety do kina...

1 komentarz:

hrabina pisze...

bardzo miły gest - wynagrodzenie wysiłku. kartki świetne, a wpisy... jeszcze bardziej.

pozdrawiam

Anka