Trzymajcie za mnie kciuki, bo ten rok będzie dla mnie krytyczny – nie wiem, czy dosłownie, czy tylko mentalnie, ale moja mama zmarła na sześć tygodni przed pięćdziesiątymi drugimi urodzinami. Od lat nie mogę się od tej cyferki opędzić. Mam zmarła na raka piersi. Co roku robię mammografię i w styczniu, kolejny raz odetchnęłam z ulgą po otrzymaniu wyniku badania.
Wiele osób smuci się zaliczając kolejne lata, że coraz starsi, że zmarszczki itp. Ja cieszę się z każdych kolejnych urodzin, z każdego przeżytego roku – nie każdemu dane jest obchodzić pięćdziesiąte pierwsze urodziny! Nie każdemu dane jest żyć na tyle długo, by twarz ozdobiły im zmarszczki!
Cieszą mnie każde kolejne urodzin, radują życzenia przekazane osobiście, telefonicznie, pocztą tradycyjną i elektroniczną- a także otrzymane prezenty!
Dzieci spędziły sporo czasu zgodnie współpracując (co im się ostatnio nieczęsto zdarza) i wykonały własnoręcznie papierowe róże i kartkę.
Kartka ma formę książeczki wypełnionej rymowanymi sentencjami w stylu jak na pierwszej stronie. Wzruszam się za każdym razem jak je czytam.
Pierwsze życzenia dostałam trzy dni przed urodzinami – tym razem udało się Splocikowi przechytrzyć pocztę i przesyłka z życzeniami i prezentami dotarła na początku marca. W kopercie – same cudeńka!
Kartka urodzinowa i zakładki dla całej naszej trójki oraz kartka świąteczna. Ilekroć biorę w ręce hafty Splocika nadziwić się nie mogę jak pięknie są wykonane!
Tradycyjnie dostałam na urodziny włóczkę, która na zdjęcie jeszcze się nie załapała, ale z pewnością pokażę ją tutaj w formie sweterka, bo już mam na niego plan. Na razie chcę skończyć zieleninkę, którą mozolnie dłubię już od dwóch miesięcy. Tutaj w misce na włóczkę, którą to miskę też dostałam w prezencie urodzinowym:
Dostałam też i kwiaty, które zawsze cieszą mnie ogromnie. W tym roku, zamiast ciętych do wazonu, w doniczkach, do posadzenia w ogródku.
Jaśmin, w dniu urodzin obsypany był pąkami, które kilka dni później otworzyły się uwalniając cudowny zapach, który wypełnił cały dom.
Jakby jaśminu było mało, dostałam do niego doniczkę z hiacyntami, bo koleżanka po prostu nie mogła ich nie kupić (tak mi powiedziała). Kiedy się rozwinęły i zaczęły zapachem współzawodniczyć z jaśminem, okazało się, że hiacyntów w takim kolorze jeszcze nie mam w ogródku – przesadzę je jak już przekwitną.
Do różowego kompletu doszła jeszcze cyklamenowa hortensja. Za domem mam niebieską, tę posadzę przed domem.
Długo zastanawiałam się gdzie posadzić jaśmin i hortensję, ale już decyzję podjęłam. Ciekawa jestem czy hortensja też zmieni kolor jak ta za domem, która w sklepie miała kolor różowy a po kilku latach zmieniła się na niebieski.
A na koniec, już nie urodzinowo, ale bardzo chcę wam pokazać zdjęcie zrobione kilka dni temu podczas wieczornego spaceru: