Szlak Waxmyrtle Trail prowadzi z kempingu Waxmyrtle nad ocean, plażą do ujścia rzeki Siltcoos i z powrotem. Po przyjeździe na miejsce i rozbiciu namiotu wybraliśmy się na ten pięciokilometrowy spacer.
Początkowo trasa prowadzi przez nadmorski las wzdłuż rzeki Siltcoos - to na niej w następnych dniach pływały kajakami dzieci, raz płynąc w górę biegu a raz w kierunku oceanu.
Momentami widać i ocean i rzekę. Na zdjęciu poniżej Siltcoos River dociera już do Pacyfiku.
Po obu stronach ścieżki wybujałe krzewy obsypane jagodami Huckelberry - słodziusieńkimi i niesamowicie aromatycznymi o tej porze roku. Objedliśmy się za wszystkie czasy!
Po pewnym czasie igliwie pod stopami znika i resztę trasy przebywa się po piasku - w moim odczuciu to najtrudniejszy aspekt tej trasy, właśnie marsz po piasku. Nawet bez podejść pod górę zmęczyłam się solidnie. Stopniowo las zanika a krajobraz zamienia się w typowo nadmorski - wydmy i trawy wokół. Wydmy wysokie, więc oceanu nie widać aż nie pokona się tej ostatniej.
Ciepło było tego dnia, ale w czasie gdy dotarliśmy na plażę, niebo przesłaniały chmury a od oceanu lekki wiaterek nawiewał morską mgłę. Ponieważ ta część plaży w większoście jest zamknięta od 15 marca do 15 września, kiedy to Siewki mają swój okres lęgowy, można przebywać jedynie na mokrym piasku a przestrzegania tej zasady pilnują ochotnicy, sumiennie wywiązujący się ze swej misji. Zzuliśmy buty i ruszyliśmy brzegiem oceanu w kierunki ujścia Siltcoos.
Po drodze minęliśmy sporo wyrzuconych na brzeg meduz. Nadziwić się nie mogliśmy ich rozmiarom - tak ogromnych jeszcze na plaży w Oregonei nie widziałam.
Chwilę wędrowaliśmy w górę Sitcoos ale szybko domyśliliśmy się, że tam też są tereny lęgowe Siewek - doszliśmy do znaku zabraniającego wysiadania z łódek i kajaków. Po chwili dobiegł do nas wolontariusz pilnujący by nikt Siewkom nie przeszkadzał, potwierdzając nasze domysły. Chwilę z panem porozmawialiśmy i zawróciliśmy.
Droga powrotna minęła nam dużo szybciej, może dlatego że jak tylko opuściliśmy plażę wypogodziło się - tak błyskawicznie, że po 15 minutach na niebie nie było śladu po chmurach!
9 lat temu przebyliśmy tę trasę, z kempingu na plażę, z pięcioletnim wówczas Hultajstwem. Udało mi się odszukać wpis sprzed lat KLIK.
3 komentarze:
Widoki wspaniałe, meduze na plaży widzę pierwszy raz.
Wspaniale uchwyciłaś piękne widoki i meduzę. :)
Czy na pierwszej fotce, ten wielki koper, to barszcz Sosnowskiego?
Jeśli tak, to trzeba zachować ogromną ostrożność, bo jest to bardzo niebezpieczna roślina.
Można nabawić się oparzenia przy jej dotknięciu, a nawet olejkami eterycznymi, zbliżając się do niej na małą odległość w czasie wysokiej temperatury powietrza.
Myślałam, że ten barszcz panoszy się tylko w Europie.
Pozdrawiam ciepło.
Z chęcią bym poszła na taki spacer :) Świetne zdjęcia.
Prześlij komentarz