środa, 14 marca 2018

Przemiła urodzinowa niespodzianka w pracy

Urodziny były, minęły, ale zostały po nich w tym roku szalenie miłe wspomnienia.


Zaczęło się z samego rana w domu.

Budzę Emilię do szkoły. Córcia otwiera oczy, spogląda na mnie nieprzytomnym wzrokiem przez kilka sekund, po czym wykrzykuje z pełną mocą pięcioletnich, wypoczętych pokrzepiającym całonocnym snem płuc:

HAPPY BIRTHDAY!!!

I natychmiast zaczyna śpiewać.

Przybiega Krzyś, Emilia dostaje ochrzan, że mieli przecież śpiewać razem, i jeszcze na tym samym tchu zaczynają, już razem, śpiewać Happy Birthday. Buziaki, uściski - czy może być coś milszego dla mamy?

W drodze z pracy kupiłam mały torcik, ten co na zdjęciu powyżej. Po obiedzie zdmuchnęłam trzy świeczki, po jednej na każde z nas, a w pół godziny później po torcie pozostało zdjęcie i słodkie wspomnienie.

W pracy dostałam standardowo kartkę podpisaną przez wszystkich pracowników, ale koleżanki, z którymi pracuję na piętrze (a w zasadzie to w piwnicy, bo nasz poziom mieści się właśnie w piwnicy) sprawiły mi, każda - niespodziankę. Nawet między sobą nie ustalały, tak samo im wyszło.

Od koleżanki, z którą razem ćwiczymy jogę, która uczy się grać na skrzypcach u tej samej pani, u której Emilia uczy się grać na pianinie, z którą dzielimy pasję czytelniczą oraz europejskie nostalgie (większość dzieciństwa i okresu dorastania spędziła w Niemczech a studia w Chorwacji) dostałam włóczkę:


Włóczka była w torbie ze sklepu sprzedającego włóczki, tekstylia i inne materiały kraftowe - z dowcipnie dopisaną literką zmieniającą nazwę sklepu w moje imię.

Od koleżanki zza ściany dostałam ręcznie wykonaną kartkę - zrobioną w całości z materiałów biurowych. Wszystkie ozdobniki wyrysowała sama - to taka nasza biurowa artystyczna dusza.


Od szalonej i nieobliczalnej duszy skupionej na ezoterapii, potędze medytacji, aromaterapii, tajemnic ukrytych w kamieniach i kamykach dostałam własnoręcznie wykonany flakonik kryjący wysuszone płatki róży, piasek, brokat i inne skarby.

Ostatnia z dziewczyn, z którą dzielimy pasję ogrodniczą,  zaprosiła mnie na lunch.

A ponieważ tego dnia miałam jedzenie przyniesione z domu, przełożyłyśmy ten lunch na dzień następny.

Pozostałe dziewczyny też się "dopisały" i w piątek koleżanka przywiozła dla nas wszystkich do biura naszą ulubioną rybę z frytkami, którą zjadłyśmy razem mile gawędząc.

Fajne mam koleżanki w pracy, prawda?

5 komentarzy:

Jula pisze...

Czyli masz super koleżanki w pracy. Musi być dobra atmosfera. Miło się czyta ,że są tacy ludzie dookoła nas. Właśnie takie drobiazgi , pamięć jest bardzo ważna i nadtawia optymistycznie. Córeczkę się świetnie śpi w swoim pięknym pokoiku. Masz fantastyczne dzieci. Torcik wygląda bardzo apetycznie.
My z mamą kupujemy sobie nawzajem okazji takie maleńkie torciki bezowe o różnych smakach. 🎂 100 lat , jeszcze raz ! 😉

hrabina pisze...

Masz fantastyczne koleżanki! I oby więcej takich ludzi Cię otaczało.

A dzieciaki potrafią już się spisać, prawda? Jaka to radość!aż miło się czyta, zwłąszcza że "znam" je od początku:)

Maria pisze...

Sto lat!

splocik pisze...

Takie koleżanki w pracy, to skarb.
Torcika skubnęłam, jest pyszny :)))
Wszystkiego dobrego, niech nie opuszcza Cię dobry humor, dobre towarzystwo i dobre dni.
Mam nadzieję, że reszta życzeń dotrze, przykro trochę, że nie doszły na czas.
Zajrzyj do skrzynki mailowej.
Pozdrawiam ciepło.

Motylek pisze...

Jula - tak, pracuję z fantystycznymi ludźmi i bardzo sobie to cenię! Torcik był PRZEPYSZNY! Dziękuję za życzenia!

Hrabina - dzieci spisały się na medal (aż trudno uwierzyć, że już tyle lat "się znamy" i Ty je "znasz"!) a dziewczyny w pracy rzeczywiście są świetne!

Maria Ludwiniak - diękuję za życzenia!

Splocik - zgadzam się, że takie koleżanki w pracy to SKARB. Mam świadomość, że takie skarby znajduje się niezmiernie rzydko i bardzo ten skarb sobie cenię! Dziękuję za życzenia - te w kopercie z prezentem już dotarły, a że nieco później to miałam jeszcze jedną niespodziankę i urodziny jeszcze dłużej rozciągnęły się w czasie co przecież nader miłe!

Motylek