Właśnie kończą się ferie wiosenne.
Pogoda w tym roku nie bardzo dopisała - prawie cały czas lało i tylko we wtorek i dzisiaj dzieci mogły się pobawić na zewnątrz.
Nie wyjeżdżaliśmy nigdzie na ferie. Cały tydzień spędziliśmy w domu, życie toczyło się zwykłym trybem z tą jedynie różnicą, że Krzysiek nie chodził do szkoły. Żeby nie spędził całego tygodnia przed ekranem, zapisałam go na zajęcia z water polo na basenie: od poniedziałku do piątku od 8.00 do 11.00. Krzysiek bardzo zadowolony, ja też.
Poza tym trochę czasu spędził u kolegi a dwa dni u mnie w pracy.
Krzysiek nadal bardzo lubi kiedy go zabieram ze sobą do pracy, głównie z powodu dystrybutora z napojami w puszkach, gorącej czekolady oraz ciasteczek bądź czekoladek, które zawsze ktoś do pracy przynosi. W jeden dzień pozwoliłam mu pograć na tablecie, drugiego dnia tablet został w domu a Krzysiek spędził pięć godzin czytając Harrego Pottera - też był zadowolony.
Już od dość dawna Krzysiek mówił, że chciałby chodzić na zajęcia z piłki nożnej. U nas to zajęcia sezonowe, wiosenne odbywają się w kwietniu i maju. Udało mi się nie przegapić terminu zapisów a w ubiegłym tygodniu odbyły się eliminacje, podczas których trenerzy rozdzielili chłopaków do trzech drużyn - na tyle wystarczyło zawodników w tej grupie wiekowej (5 i 6 klasa) w naszym rejonie.
Pogoda podczas eliminacji trafiła się paskudna: lało jak z cebra, wiało okropnie i było zimno - 5 stopni na plusie. Chłopakom to nie przeszkadzało. Rodzice stali przez 90 minut i przyglądali się pociechom marznąc i moknąc. Ponieważ miałam ze sobą odtwarzacz mp3, spędziłam ten czas maszerując wokół murawy i słuchając "Kwietniowej czarownicy" Majgull Axelsson. Po trzecim okrążeniu nie było mi już zimno, ale do końca nie rozgrzałam się na tyle, by zrobiło mi się gorąco. W sumie okrążyłam murawę 15 razy.
Po kilku okrążeniach jeszcze jedna osoba poszła w moje ślady, reszta rodziców wybrała opcję powolnego zamrzania na stojąco.
Skład drużyn ustalony i treningi ruszają w drugim tygodniu kwietnia.
Już w przyszłym tygodniu zaczynają się natomiast zajęcia lekkoatletyczne (Track & Field) - podobnie jak w zeszłym roku, o czym pisałam tutaj: KLIK. Krzysiek bardzo chciał i w tym roku brać w nich udział i wraz z kolegami już od miesiąca trenują bieganie podczas przerw.
Piłka nożna, lekkoatletyka, karate i dżudo to stanowczo za dużo nawet dla Krzyśka, w związku z tym na półtora miesiąc zawiesiłam zajęcia w dodżo z karate i dżudo. Track & Field, poza mityngami, odbywają się przy szkole Krzyśka, i tylko odbierać muszę go osobiście. Na piłkę trzeba go jednak będzie zawozić kilka kilometrów do szkoły, przy której jest duże boisko ze sztuczną murawą i do tego odpowiednio oświetlone. Na szczęście tuż obok jest plac zabaw, więc o ile nie będzie lało, będziemy miały gdzie spędzać czas z Emilią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz