sobota, 28 stycznia 2017

Angielskie wakacje: Sherborne Castle

Emilia przespała smacznie całą drogę z Shaftesbury do Sherborne Castle - kolejnego miejsca, w które zabrała nas Ciocia Myszka.

Sherborne Castle & Brown's Lake

Zazwyczaj po zaparkowaniu samochodu Emilia budzi się dość szybko, tym razem jednak widać była bardzo zmęczona bo nie przejawiała żadnych oznak zakończenia drzemki.

Sherborne Castle & Brown's Lake

Ciocia Myszka zaproponowała, że zostanie z Emilią na parkingu a ja z Krzysiem poszliśmy zwiedzać szesnastowieczny zamek, który od 400 lat pozostaje w rękach tej samej rodziny.


Sherborne Castle

Ponieważ podczas tej wycieczki zdjęcia robiła swoim smartfonem koleżanka, został on z właścicielką w samochodzie i z samego zamku żadnych zdjęć nie mamy.

W sklepiku z pamiątkami Krzyś wybrał sobie replikę łuku - z drewna i sznurka. (Łuk był fajowy, ale nie zmieścił się do walizki a obawiałam się, że jako bagaż podręczny może sprawić nam trochę kłopotów na lotnisku, więc nie przywieźliśmy go ze sobą do domu.)

Kiedy w końcu Emilia obudziła się, po krótkim posiłku na trawie przy samochodzie (parking na łące) wybraliśmy się na spacer wokół jeziorka Brown Lake.

Najpierw nakarmiliśmy kaczki.


Koleżanka zaopatrzyła nas w chleb a do tego spory woreczek z nasionami specjalnie przeznaczonymi dla kaczek więc i ptactwo i my mieliśmy sporą radochę.


A potem poszliśmy alejką wzdłuż jeziora.


W końcu doszliśmy do ruin starego zamku Sherborne z XII wieku.

Old Sherborne Castle

Niestety okazało się, że od strony posiadłości nie można dostać się na teren z ruinami, trzeba by dojechać od drugiej strony. Ruiny nie stanowią części posiadłości rodziny Wingfield Digby i pozostają pod opieką English Heritage, organizacji pozarządowej opiekującej się zabytkami budownictwa w Anglii należącymi do zbioru dziedzictwa narodowego.

Krzysiowi to się nie spodobało i wpadł w bardzo zły nastój. Usiłował nawet zastrzelić mnie z łuku jakby to była moja wina, że nie mógł poszaleć z duchami w ruinach starego zamku!


Obejrzeliśmy ruiny z daleka, a po krótkim spacerze dotarliśmy do udawanych ruin, wybudowanych przy trasie wokół jeziora celowo, by dodać miejscu nastroju.


W końcu dziecku humor się poprawił kiedy znalazł nowy obiekt do wspinania - pusty pień ogromnego drzewa.


Miejsce stworzone do relaksu, z pięknym widokiem na zamek po drugiej stronie jeziora i cudnie przystrzyżonym trawnikiem, więc zabawiliśmy nieco dłużej, ciesząc się pięknem otoczenia i dając odpocząć znużonym nogom, zwłaszcza tym najmniejszym stópkom.

Brak komentarzy: