Sherborne Castle & Brown's Lake |
Sherborne Castle & Brown's Lake |
Ciocia Myszka zaproponowała, że zostanie z Emilią na parkingu a ja z Krzysiem poszliśmy zwiedzać szesnastowieczny zamek, który od 400 lat pozostaje w rękach tej samej rodziny.
Sherborne Castle |
Ponieważ podczas tej wycieczki zdjęcia robiła swoim smartfonem koleżanka, został on z właścicielką w samochodzie i z samego zamku żadnych zdjęć nie mamy.
W sklepiku z pamiątkami Krzyś wybrał sobie replikę łuku - z drewna i sznurka. (Łuk był fajowy, ale nie zmieścił się do walizki a obawiałam się, że jako bagaż podręczny może sprawić nam trochę kłopotów na lotnisku, więc nie przywieźliśmy go ze sobą do domu.)
Kiedy w końcu Emilia obudziła się, po krótkim posiłku na trawie przy samochodzie (parking na łące) wybraliśmy się na spacer wokół jeziorka Brown Lake.
Najpierw nakarmiliśmy kaczki.
Koleżanka zaopatrzyła nas w chleb a do tego spory woreczek z nasionami specjalnie przeznaczonymi dla kaczek więc i ptactwo i my mieliśmy sporą radochę.
A potem poszliśmy alejką wzdłuż jeziora.
W końcu doszliśmy do ruin starego zamku Sherborne z XII wieku.
Old Sherborne Castle |
Niestety okazało się, że od strony posiadłości nie można dostać się na teren z ruinami, trzeba by dojechać od drugiej strony. Ruiny nie stanowią części posiadłości rodziny Wingfield Digby i pozostają pod opieką English Heritage, organizacji pozarządowej opiekującej się zabytkami budownictwa w Anglii należącymi do zbioru dziedzictwa narodowego.
Krzysiowi to się nie spodobało i wpadł w bardzo zły nastój. Usiłował nawet zastrzelić mnie z łuku jakby to była moja wina, że nie mógł poszaleć z duchami w ruinach starego zamku!
Obejrzeliśmy ruiny z daleka, a po krótkim spacerze dotarliśmy do udawanych ruin, wybudowanych przy trasie wokół jeziora celowo, by dodać miejscu nastroju.
W końcu dziecku humor się poprawił kiedy znalazł nowy obiekt do wspinania - pusty pień ogromnego drzewa.
Miejsce stworzone do relaksu, z pięknym widokiem na zamek po drugiej stronie jeziora i cudnie przystrzyżonym trawnikiem, więc zabawiliśmy nieco dłużej, ciesząc się pięknem otoczenia i dając odpocząć znużonym nogom, zwłaszcza tym najmniejszym stópkom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz