Pierwszy raz kiedy wyjechał z takim tekstem Krzysiek przyszedł do domu mocno wytrącony z równowagi. Ale Calebowi wydanie takiego oświadczenia raz nie wystarczyło - dokuczał Krzyśkowi ilekroć widzieli się koło domu bądź w szkole aż pewnego dnia Krzysiek, po powrocie do domu, najnormalniej w świecie rozpłakał się z żalu nad biedną Kicią, która "siedzi zamknięta w domu, nie może wyjść i na pewno bardzo za nami tęskni."
Mi bardziej było żal dziecka - żadna matka nie znosi widoku łez swojej pociechy.
Wzięłam dziecię na przeszkolenie w kwestii rozmawiania na temat Kici z synem sąsiadów - chodziło o to by okazał mu całkowitą obojętność wobec kota i tego w którym domu przebywa. Oczywiste było, że Caleb upatrzył sobie okazję do dokuczenia a o zwierzaka wcale nie dba.
Krzysiek, jak raz, posłuchał mamy (zjawisko niezmiernie rzadkie) i wykazał do tego skłonności do przesadzania najwyraźniej odziedziczone po dziadkach ogrodnikach bo nie omieszkał powiadomić Caleba, że może sobie zatrzymać kota jak chce, bo wcale taki fajny nie jest, i tylko brudzi, i ciągle trzeba odkurzać tę jego sierść, i ciągle trzeba wydawać pieniądze na karmę, itp, itd. Oświadczenie takie wydawał ilekroć przyuważył sąsiada - nawet w szkolnej toalecie czy w drodze na szkolny stołówkę. I najwyraźniej po wielokroć wykrzyczane zapewnienia te odniosły skutek - po dwóch tygodniach internowania, Kicia została zwolniona z aresztu za płotem i wszystko wróciło do normy.
Kiedy pewnego poranka Kicia pojawiła się w naszym domu, dzieci wyskoczyły z łóżek i pognały jej na spotkanie z taką radością, jak amerykańskie dzieci biegną w bożonarodzeniowy poranek do choinki po prezenty. Czułościom nie było końca.
Powrót kota oznacza także powrót wdzięcznej modelki - aparat znowu jest w częstym użyciu, bo jakże nie uwiecznić Kici na komodzie?
Albo jak nie zrobić zdjęcia Kici na posłaniu z pluszowego węża, które Emilia przygotowała dla jednego z miśków?
I jeszcze Kicia tak rozkosznie przytula się do tego misia! Kocyk miśkowy też został zaanektowany przez kokę.
Aparat wprost sam prosi, by go użyć!
4 komentarze:
Koty maja w sobie cos z modelek - te wdzieczne zrelaksowane pozy. Po prostu az sie prosza o uwiecznienie.
Swietnie, ze Kicia wrocila. Nie ma to jak zagrac na nosie zlosliwcom (bo jak inczej nazwac syna Waszego sasiada) i to w dodatku sluchajac sprytnych porad Mamusi. Ale ciezko mi zrozumiec, ze sasiedzi nie zwrocili uwagi na to jak ich syn sie zachowuje a nawet sluchali jego zalecen. Dziwne to troche.
A mnie zachowanie sąsiadów-rodziców wcale nie dziwi. Syn rośnie na kopię ojca, a matka ma chyba wszystko w... nosie.
Motylek
Hmm, to wygląda na to ,że macie małego huliganka za sąsiada. Nie wiem czy ma jakieś granice swojej złośliwości, oby.
Ja mam przykre wspomnienia z mojego dzieciństwa, jak kolega z czystej złośliwości, ba nawet sadyzmu na złość zabił koleżance kotkę. Sprawa potem aż o Sąd się otarla. I faktycznie z tego małego huligana wyrósł bandyta.
Wina rodziców, jakieś predyspozycje do zła - nie wiem ?
Po prostu dobra taktykę radzisz dziecku, absolutnie nie należy się zastraszyć.
No cóż , szkoda że takiego zlosliwca mają dzieci za sąsiada. ;)
Jula - na razie złośliwość chłopaka ogranicza się do słów raczej niż czynów - kąśliwe uwagi, złośliwe komentarze. Niektórzy mają taki charakter, Krzysiek miał okazję na óyciową lekcję - jestem pewna, że w życiu spotka więcej takich osób a ochronnych skrzydeł mamy już nie będzie, więc niech się uczy jak postępować z wredziolcami.
Motylek
Prześlij komentarz