W poniedziałek Emilia skończyła dziewięć miesięcy - ależ ten czas leci! Wydaje mi się, że ostatnio zdecydowanie szybciej niż kiedyś...
Od wpisu sprzed miesiąca Kruszynka zrobiła spore postępy w raczkowaniu i wypuszcza się teraz na samodzielne wycieczki po domu, nie czekając aż Ją ktoś w porządane miejsce zaniesie. Można się domyślić skutków tej "samodzielności". Najlepszą zabawę ma dziecinka jak może sobie coś powyciągać, np. chusteczki z pudełka - do dna! Skarpetki z szuflady, klocki Lego brata z pojemnika, pranie z kosza - nie ważne suche czy mokre. Szalenie intryguje ją różnorodność faktur, a w przypadku prania mokrego, dodatkową atrakcję stanowi właśnie wilgoć.
Przeznaczyłam najniższą szufladę w komódce na czapki i kurtki Emilki, więc sobie może robić w niej "porządki" do woli. Wcześniej w szufladzie trzymałam materiały do robienia kartek, ale po pierwszej akcji Córci, szybciutko znalazłam dla nich inne, niedostępne dla ząbków Małej, miejsce.
O ile wywalanie prania z kosza jest zajęciem stosunkowo bezpiecznym, w przypadku szuflad pilnuję Małej, bo już sobie raz przycięła paluszki - lekko, bez śladów, ale zabolało i polały się łezki. Zdolne dziecko zdołało nawet złapać się samo w potrzask! Oparła się o brzeg szuflady, tej na zdjęciu powyżej, i, grzebiąc rączkami w środku, pod wpływem własnego ciężaru zasunęła szufladę. Dociskała brzuszkiem, nie mogąc uwolnić łapek, ale nie trwało to długo - mama przybyła z odsieczą.
Emilia całkiem nieźle opanowała także wstawanie i utrzymuje się sama na nóżkach trzymając się czegoś lub kogoś. W związku z tym znalazła sobie kolejny obiekt, który pragnie zgłębić dogłębnie - toaletę. Zaglądanie do środka nie wystarcza, usiłuje zanurzyć rączki w wirującej wodzie - taka ciekawa rzecz a mama nie pozwala! Ale jak mama jest pod prysznicem, to nikt nie blokuje dostępu - chyba, że spuszczona deska klozetowa lub starszy brat.
Łazienka to szalenie ciekawe miejsce. Kruszynka bardzo lubi stać oparta o wannę i zabawiać brata podczas kąpieli.
A bratu w to graj! Atencja siostry zawsze mile widziana! Nie tylko w łazience. Ostatnio siedzieli sobie oboje na dywanie i Krzyś usiłował coś śpiewać (twierdził, że śpiewa, choć ja bym tego tego tak nie nazwała), a siostra mu wtórowała. Razem zakasowali wszystkie marcowe okoliczne koty - nie mają żadnych szans przy tym duecie! Koncert zakończył się w chwili, kiedy wzięłam do ręki kamerę - Emilia ma chyba wmontowany czujnik, nawet plecami odwrócona wyczuwa, kiedy biorę do ręki kamerę, a to czerwone migające musiała natychmiast sprawdzić. Dzięki temu nie doznałam trwałego uszkodzenia słuchu.
Ale dobre serduszko ma to moje dzieciątko! Nawet swoim smoczkiem chce się dzielić z mamą, nachalnie wpychając mi go do ust - a jak się przy tym cieszy!
I tłumacz tu oseskowi zasady higieny! Poza tym, wyrodną matką będąc, brzydzę się wkładać do ust omamlany smoczek własnej córki, więc tylko chwytam zębami uchwyt, w którym Kruszynka nie gustuje, i staram się odwrócić jej uwagę. Wolę raczej, jak cmoka - to też najnowsza umiejętność, zrywamy z Hultajstwem boki, kiedy mała cmoka ustami - robi to przezabawnie.
Pewnie nie tylko mnie ciekawi co się dzieje w tej małej główce, jak myśli takie małe dziecko. Fascynuje mnie, jak zauważa i usiłuje naśladować różne rzeczy. Bierze w rączki klocki Lego i przykłada je do siebie - tak, jak to przyuważyła u brata i mamy. Wkładam jej płaszczyk - łapie za poły i dociąga jedną do drugiej. Oczywiście, że ani nie potrafi pozapinać guzików, ani złączyć dwóch klocków, ale kojarzy pewne działania. Po mistrzowsku natomiast opanowała rozwiązywanie sznurówek. Jeden ruch i gotowe!
Od wpisu sprzed miesiąca Kruszynka zrobiła spore postępy w raczkowaniu i wypuszcza się teraz na samodzielne wycieczki po domu, nie czekając aż Ją ktoś w porządane miejsce zaniesie. Można się domyślić skutków tej "samodzielności". Najlepszą zabawę ma dziecinka jak może sobie coś powyciągać, np. chusteczki z pudełka - do dna! Skarpetki z szuflady, klocki Lego brata z pojemnika, pranie z kosza - nie ważne suche czy mokre. Szalenie intryguje ją różnorodność faktur, a w przypadku prania mokrego, dodatkową atrakcję stanowi właśnie wilgoć.
Przeznaczyłam najniższą szufladę w komódce na czapki i kurtki Emilki, więc sobie może robić w niej "porządki" do woli. Wcześniej w szufladzie trzymałam materiały do robienia kartek, ale po pierwszej akcji Córci, szybciutko znalazłam dla nich inne, niedostępne dla ząbków Małej, miejsce.
O ile wywalanie prania z kosza jest zajęciem stosunkowo bezpiecznym, w przypadku szuflad pilnuję Małej, bo już sobie raz przycięła paluszki - lekko, bez śladów, ale zabolało i polały się łezki. Zdolne dziecko zdołało nawet złapać się samo w potrzask! Oparła się o brzeg szuflady, tej na zdjęciu powyżej, i, grzebiąc rączkami w środku, pod wpływem własnego ciężaru zasunęła szufladę. Dociskała brzuszkiem, nie mogąc uwolnić łapek, ale nie trwało to długo - mama przybyła z odsieczą.
Emilia całkiem nieźle opanowała także wstawanie i utrzymuje się sama na nóżkach trzymając się czegoś lub kogoś. W związku z tym znalazła sobie kolejny obiekt, który pragnie zgłębić dogłębnie - toaletę. Zaglądanie do środka nie wystarcza, usiłuje zanurzyć rączki w wirującej wodzie - taka ciekawa rzecz a mama nie pozwala! Ale jak mama jest pod prysznicem, to nikt nie blokuje dostępu - chyba, że spuszczona deska klozetowa lub starszy brat.
Łazienka to szalenie ciekawe miejsce. Kruszynka bardzo lubi stać oparta o wannę i zabawiać brata podczas kąpieli.
A bratu w to graj! Atencja siostry zawsze mile widziana! Nie tylko w łazience. Ostatnio siedzieli sobie oboje na dywanie i Krzyś usiłował coś śpiewać (twierdził, że śpiewa, choć ja bym tego tego tak nie nazwała), a siostra mu wtórowała. Razem zakasowali wszystkie marcowe okoliczne koty - nie mają żadnych szans przy tym duecie! Koncert zakończył się w chwili, kiedy wzięłam do ręki kamerę - Emilia ma chyba wmontowany czujnik, nawet plecami odwrócona wyczuwa, kiedy biorę do ręki kamerę, a to czerwone migające musiała natychmiast sprawdzić. Dzięki temu nie doznałam trwałego uszkodzenia słuchu.
Ale dobre serduszko ma to moje dzieciątko! Nawet swoim smoczkiem chce się dzielić z mamą, nachalnie wpychając mi go do ust - a jak się przy tym cieszy!
I tłumacz tu oseskowi zasady higieny! Poza tym, wyrodną matką będąc, brzydzę się wkładać do ust omamlany smoczek własnej córki, więc tylko chwytam zębami uchwyt, w którym Kruszynka nie gustuje, i staram się odwrócić jej uwagę. Wolę raczej, jak cmoka - to też najnowsza umiejętność, zrywamy z Hultajstwem boki, kiedy mała cmoka ustami - robi to przezabawnie.
Pewnie nie tylko mnie ciekawi co się dzieje w tej małej główce, jak myśli takie małe dziecko. Fascynuje mnie, jak zauważa i usiłuje naśladować różne rzeczy. Bierze w rączki klocki Lego i przykłada je do siebie - tak, jak to przyuważyła u brata i mamy. Wkładam jej płaszczyk - łapie za poły i dociąga jedną do drugiej. Oczywiście, że ani nie potrafi pozapinać guzików, ani złączyć dwóch klocków, ale kojarzy pewne działania. Po mistrzowsku natomiast opanowała rozwiązywanie sznurówek. Jeden ruch i gotowe!
2 komentarze:
Jaka duża i samodzialna(w pewnym stopniu)dziewczynka! Ciekawość świata, próby naśladowania we wszystkim... to takie wspaniałe, że możesz obserwować rozwijające się dziecko. Wydaje mi się, że to niezwykłe doświadczenie dla każdej matki. Być i widzieć, jak takie malutki człowieczek rośnie i rozwija się.
Pozdrawiam
Anka
Motylku! Wydaje mi sie, ze cale wieki u Ciebie nie bylam. Kruszynka jest urocza i rosnie w tempie blyskawicznym. Widac, ze pogodna z niej dziewczynka i Krzys spisuje sie swietnie jako starszy brat.
Pozdrawiam serdecznie:)
Prześlij komentarz