Wybrałyśmy się dzisiaj z Emilią na wycieczkę. Niby nad ocean, ale nie do końca. Wypatrzyłam na mapie niedługi szlak przez nadmorski las, grzbietem wzniesienia Scurvy Ridge (Szkorbutowy Grzbiet) w pasie przybrzeżnym. (Ciekawa jestem skąd się wzięła nazwa.)
Z opisu wynikało, że nie jest to popularna trasa i rzeczywiście, podczas dwugodzinnego spaceru nie spotkałyśmy żywej duszy - tylko szum drzew, fal, i śpiew ptaków. Dopiero po powrocie do samochodu spotkałyśmy pana, który przyjechał posprzątać toaletę.
Wąska, ale dobrze utrzyma ścieżynka prowadzi przez malowniczy las. Co jakiś czas, w oddali, pomiędzy drzewami, widać ocean i plażę Heceta.
Na trasie są dwie ławeczki, jedna zaraz na początku, i na niej przysiadłyśmy pod koniec wycieczki, wiedząc, że do samochodu mamy góra 10 minut marszu. Druga ławeczka jest w najbardziej oddalonym punkcie, i tam zrobiłyśmy sobie nieco dłuższą przerwę na przekąskę i złapanie oddechu.
Właśnie teraz wypada czas kwitnienia Trillium:
Trasę pokonałyśmy dość szybko bo Emilia narzuciła takie tempo, że niemal biegłam by dorównać jej kroku. Upociłam się okrutnie - niezłe kardio! Lepsze niż w klubie fitness!
Plan był taki, żeby potem podjechać na plażę i tam urządzić sobie piknik. Kupiłyśmy wypasione kanapki i zajechałyśmy na parking. Wychodzimy z samochodu a tu wiatr, że głowy nam chce pourywać! Nie bardzo miałam ochotę jeść w samochodzie, więc znalazłyśmy mniej więcej zaciszny kącik pod jedną z wydm, ale nie na samej plaży tylko przy ścieżce, z widokiem na falochron a nie na otwarty ocean.
Przechodzące osoby narzekały na siekący po twarzy piasek. Piknik z widokiem na fale i spacer na plaży zostały odłożone do czasu kiedy pogoda będzie bardziej sprzyjać.
2 komentarze:
Podziwiam Wasze wypady i super fotorelacje. :)
Pozdrawiam ciepło.
Interesująca wycieczka. Teraz na wiosnę to sama przyjemność spacerowania lasem. A i bliskość morza uraczyła Was doskonałym morskim powietrzem.
Prześlij komentarz