Muszę przyznać, że Eagle Rock Loop to dość monotonna, wręcz nudna trasa, niemal w całości po płaskim terenie, stanowiąca część systemu ścieżek spacerowo- rowerowych. Pieszych spotkaliśmy niewielu, rowerzystów, sporo.
Byliśmy już bardzo zmęczeni więc człapaliśmy noga za nogą, aż doszliśmy do skalistego wzgórza Eagle Rock. W tym miejscu, na widok celu marszruty, dostaliśmy zastrzyku energii i niemal wbiegliśmy na szczyt skalnego rumowiska, z którego roztacza się wspaniała panorama.
Na miejscu zastaliśmy wielopokoleniową rodzinę, więc miał kto nam zrobić zdjęcie.
Po chwili zostaliśmy sami – z widokami.
Wyglądało jakby miało się zanosić na deszcz, chmury trochę straszyły szarościami a wiatr dął dość mocno. Nie chcieliśmy zmoknąć, więc rozpoczęliśmy odwrót, choć tak dobrze nam się siedziało na nagrzanych skałach. Droga powrotna dłużyła nam się niezmiernie i z trudem, ale w końcu doczłapaliśmy do samochodu.
Dzieci zdrzemnęły się podczas jazdy do domu, ja musiałam zaczekać z odpoczynkiem do czasu, kiedy zamknęłam drzwi garażowe.
Z czystej ciekawości podliczyłam ile kilometrów przewędrowaliśmy w ciągu tych czterech dni. Aplikacja zarejestrowała osiem wycieczek – w sumie 37.5 km!
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz