![]() |
Tumalo Falls |
![]() |
Double Falls |
![]() |
Crescent Lake |
![]() |
Tumalo Falls |
![]() |
Double Falls |
![]() |
Crescent Lake |
Już prawie rok minął od naszego wyjazdu na długi weekend pod koniec maja, za pasem kolejny Memorial Weekend więc chyba czas, żeby napisać kilka słów o tym sprzed roku.
Po piętnastu latach odwiedziłam ponownie Hgh Desert Museum. Pierwszy raz byłam tam kiedy Krzysio miał cztery lata. Pisałam o tym na poprzednim blogu i jeśli ktoś ma czas i ochotę to może sobie poczytać i pooglądać tutaj i tutaj.
Tym razem najbardziej wszystkim spodobały się wydry i spędziliśmy sporo czasu przy ich terrarium, które jest tak zaprojektowane, że można obserwować zwierzęta i na zewnątrz, i pod wodą.
W muzeum jest sporo ekspozycji na zewnątrz i w środku, koncentrujących się na historii, florze, i faunie środkowego Oregonu. Trochę pamiętałam, ale kilka ekspozycji wydało mi się całkowicie nowych.
Zabawiłam nieco dłużej przy kolumnie koców i kocyków - każdy wykonany ręcznie, różnymi technikami, każdy z przyczepioną karteczką z historią kocyka.
Bardzo ciekawie przedstawione życie na dzikim zachodzie w czasach przed przybyciem białego człowieka, podczas kolonizacji tych terenów, przykłady sztuki autochtonów. Sporo do obejrzenia, poczytania, poszerzenia horyzontów. Żal nam było opuszczać teren muzeum ale już zamykali.
Zanim wybierzemy się na kolejny majowy wyjazd, pokażę wam jeszcze jedno ładne miejsce odwiedzone rok temu. Ale to następnym razem.
Od dawna marzyłam, żeby zrobić coś z dropsowego Kid-Silka - włóczki mięciutkiej ale i niezbyt taniej. W końcu wymyśliłam, że jak nazbieram punkty na karcie kredytowej, to sobie za te punkty zafunduję włóczkę, o której od dawna marzyłam. Trochę potrwało zanim zgromadziłam potrzebną ilość, ale cierpliwość moja została nagrodzona.
Kid-Silk, 75% moheru i 25% jedwabiu Dropsa, połączyłam z mieszanką bawełny z bambusem (50%-50%) - Jubilee Yarn Minnesota.
Zaczęłam dzień przed rozpoczęciem nowej pracy.
Niemal trzy miesiące zajęło mi dzierganie na drutach 3mm ale zdążyłam zanim zima minęła. Skończyłam 8 lutego ale dopiero dzisiaj prezentuję publicznie.
Zdążyłam pójść w nim kilka razy do pracy i zachwyty jakie zebrał były balsamem dla mojej duszy.
Sweterek jest puchaty, mięciutki, milutki w dotyku i cieplutki. Nie bardzo miałam pomysł na wykończenie przy szyi i improwizowałam - jestem zadowolona z tego jak wyszło, dobrze się układa i dobrze się nosi.
Przód i tył robiłam osobno, od dołu. Po zszyciu nabrałem oczka wzdłuż otworów na ręce i rękawy robiłam już na okrągło, z lewym oczkiem udającym szew. Główkę rękawa odrobinę wymodelowałam rzędami skróconymi.
Powiem nieskromnie, że jestem bardzo zadowolona, uwielbiam ten mój niebieski moherkowy sweterek i bardzo mi było żal jak się ociepliło i już było za ciepło, żeby w nim chodzić. Apetyt na Kid-Silka tylko sobie zaostrzyłam...
Sweter zgłaszam do zabawy u Splocika, Rękodzieło i przysłowia albo... 3.
Myślę, że wpisuje się i w przysłowie i w cytat, które Splocik zaproponowała w maju: